W Norwegii mieszka sporo Polaków. Niektórzy, jak Andżelika Bieńkowska czyli Farmaceutka w Norwegii poza schematem 9-17, zajmują się wieloma innymi rzeczami: angażują się w konferencje TedX, dzielą się swoimi doświadczeniami przez bloga czy prowadzą kanały na youtube o życiu i pracy w Norwegii. Nie wiadomo, kiedy znajduje na to czas, ale myślę, że ktoś, kto wybiera się na emigrację, powinien nie tylko przeczytać tą rozmowę, ale przede wszystkim zaglądnąć do Andżeliki.
Jeśli wolicie posłuchać o życiu w Norwegii, koniecznie wpadnij tutaj: Od sprzątaczki do farmaceutki – historia norweskiej emigracji #20 -Z końca świata -podróżniczy podcast
Z czym kojarzy mi się Norwegia? Po rozmowie z Andżeliką, ze spokojem, życzliwością i… pyszną pizzą. Jednak emigracja do tego kraju to również dużo pracy (choćby przy nauce norweskiego) czy zaskakujących rzeczy, o których do tej pory nie wiedziałam.
Dziś porozmawiamy o tym jak żyje się w Norwegii i… jak się do tego przygotować.
Spis treści
- 1 Niektórzy mówią, że przeprowadzają się na północ z miłości do zimna. Ty dość brutalnie przyznajesz się do tego, że za kilka lat pewnie wyjedziesz do Hiszpanii…
- 2 Żeby nie było – patrząc na Ciebie, widać, że Norwegii jest Ci po prostu dobrze. Czy to kwestia miejsca czy po prostu… podejścia do życia?
- 3 Z perspektywy 3 lat mieszkania w Trondheim, największy plus i minus życia w Norwegii to…
- 4 Pamiętasz jeszcze co najbardziej zaskoczyło Cię w Norwegii?
- 5 W Norwegii pracujesz jako farmaceutka. Czym się różni praca farmaceuty (“praca w aptece”) w Norwegii od tej w Polsce?
- 6 Co doradziłabyś komuś, kto przeprowadza się do Norwegii? Taka, powiedzmy emigracyjna porada od przyjaciółki.
- 7 Życie w Norwegii. Jakie jest Trondheim, w porównaniu do innych miast w Norwegii?
- 8 Norweskie atrakcje turystyczne i ciekawe miejsca.
- 9 Norweska kuchnia i styl życia.
- 10 Jak już rozmawiamy o kuchni, to co takiego w Norwegii polecasz każdemu spróbować?
- 11 Przeprowadzka do Norwegii
Niektórzy mówią, że przeprowadzają się na północ z miłości do zimna. Ty dość brutalnie przyznajesz się do tego, że za kilka lat pewnie wyjedziesz do Hiszpanii…
Jeśli chodzi o emigrację do Norwegii do mogłabym porównać ją do… związku z wymarzonym partnerem. To trochę tak, jak kiedy będąc nastolatką tworzysz swoją własną listę cech wymarzonego chłopaka. Piszesz, że ma mieć blond włosy, niebieskie oczy i kochać jeździć na motorze. Później spotykasz szatyna o piwnych oczach, który nawet nie ma prawa jazdy. Zakochujesz się bez pamięci, listę wymarzonych cech wyrzucasz do kosza, bo okazuje się, że istnieją ważniejsze cechy w ludziach, niż kolor ich tęczówki. Norwegia to dla mnie trochę ten szatyn, który nijak nie przypomina listy wymarzonych cech kraju, który bym sobie wybrała (przynajmniej pozornie). Zgodzę się, że jest chłodniej, zima trwa pół roku, a utrzymanie roślin przy życiu na własnym balkonie latem graniczy z cudem. Co ciekawe, to właśnie mój narzeczony kocha zimno, więc dla niego Norwegia to kraj idealny. Nie zmienia to faktu, że reszta innych, ważniejszych w moim odczuciu cech, które ten kraj posiada, zdecydowanie mi odpowiada.
Co do żartu z Hiszpanią: w tak ciepłym klimacie czuję się o wiele swobodniej jeśli chodzi o temperaturę powietrza i nie skreślam możliwości zamieszkania tam kiedyś na stałe. Języka hiszpańskiego się uczę od jakiegoś czasu na nowo i może kiedyś zrealizuję marzenie typowo norweskie: własny domek przy plaży właśnie w Hiszpanii (wielu Norwegów takie domki posiada).
Wyświetl ten post na Instagramie.
Żeby nie było – patrząc na Ciebie, widać, że Norwegii jest Ci po prostu dobrze. Czy to kwestia miejsca czy po prostu… podejścia do życia?
Moje podejście do życia jest dosyć charakterystyczne – dla mnie wydaje się naturalne, ale słyszałam od wielu osób na przestrzeni lat, że jestem inspirująca, a moje teksty wielu czytelnikom pomagały wyjść z kryzysowych sytuacji. Stąd nazwa bloga (gethappy.pl), który powstał wiele lat temu początkowo z chęci dzielenia się ze światem tym pozytywnym podejściem (od tamtej pory blog przeszedł wiele ewolucji i teraz piszę głównie o Norwegii). Wracając do kwestii nastawienia: pisząc, że jest naturalne, nie mam na myśli, że taka się urodziłam. Zajęło mi to wiele lat pracy nad sobą, by zawsze znajdować coś pozytywnego w każdej życiowej sytuacji. Ciężko mi powiedzieć, czy w Norwegii żyje mi się super, bo ona jest taka świetna sama w sobie, czy dlatego, że ja tak to widzę. Skłaniałbym się ku temu drugiemu, wierzę, że “beauty is in the eye of beholder” a życie jest takim, jak postanawiamy by było. Nietrudno przecież znaleźć Polaków narzekających na mieszkanie w kraju Wikingów (wystarczy zajrzeć na pierwszą lepszą grupę dla Polaków w Norwegii, by po piętnastu minutach mieć bardzo złą opinię o emigracji do tego kraju). Oczywiście, nie jest to miejsce idealne, bo takich nie ma, dlatego fajnie się w tę tematykę wpisuje Twoje kolejne pytanie.
Myślisz o wyjeździe z Polski?
Jeśli rozważasz emigrację i poszukujesz rzetelnych informacji, które pomogą Ci w podjęciu decyzji, mam dla Ciebie dobrą wiadomość. Przygotowałam poradnik na ten temat, zgromadziłam w nim praktyczne wskazówki i wywiady z emigrantami z różnych krajów. Dzięki tej książce, krok po kroku, możesz przygotować się do życia w nowym kraju. Sprawdź
Na kodewelinagacotrzymasz 30% zniżki zarówno na wersję papierową, jak i e-booka na stronie wydawnictwa Pascal
Z perspektywy 3 lat mieszkania w Trondheim, największy plus i minus życia w Norwegii to…
Zaczynając od minusu, zdecydowanie postawiłabym na… brak ciepłych, zażyłych kontaktów z innymi. Pewnie większość czytająca tekst oczekiwałaby narzekania na zimę – to, co jednak sprawia w głównej mierze, że jestem szczęśliwa, to kontakty z innymi ludźmi a tutaj stworzenie bliskich relacji z innymi graniczy z cudem. Teraz już się do tego przyzwyczaiłam, ale zaraz po przyjeździe bardzo brakowało mi miejsc, w których jest gwar, w których spotykasz znajomych albo poznajesz nowe osoby. Być może nie jesteśmy tego świadomi, ale jako ludzie z Polski, niezwykle łatwo jest nam dzielić się swoim prywatnym życiem w zasadzie od momentu podania sobie dłoni na przywitanie.
Podzielę się może anegdotą, w której moja znajoma z Niemiec, która dopiero rozpoczęła pracę w biurze po prostu myślała, że nikt jej w pracy nie lubi, bo kiedy wchodziła rano do firmy, nikt się z nią nie witał, nawet nie odpowiadał jej na “dzień dobry”. To była oczywiście nieprawda, ale łatwo to w ten sposób na początku odebrać. Podobnie jak ona, byłam przez długi czas zaskoczona tym, że pracując ponad rok z tymi samymi kilkoma osobami, tak mało wiem o ich życiu prywatnym i w zasadzie jedynie raz do roku spotykamy się tylko w celach socjalnych. Teraz nawet o tym nie myślę, przyjęłam to za oczywistość.
Na plus zdecydowanie wskazałabym… wolność i tolerancję. Nigdy nie myślałam, że to takie dla mnie ważne, dopóki nie opuściłam Polski. Norwegia jest krajem, w którym światopogląd rządzących nie wpływa na prawo, które dotyczy ciebie, pojedynczego obywatela. Bardzo cenię sobie również prywatność i brak ciągłego oceniania stylu życia przez postronne osoby. Innymi słowy: twoje życie, twoja sprawa. Uf!
Pamiętasz jeszcze co najbardziej zaskoczyło Cię w Norwegii?
Było wiele takich rzeczy, teraz są one dla mnie oczywiste. Na pewno to, że w marcu wciąż leży śnieg… nie, czekaj. Leży również i w kwietniu! Ile ja się naczekałam po pierwszej zimie na wiosnę, to moje! Ogromnym zaskoczeniem również było wyluzowane podejście ludzi do czasu i pieniędzy. W Polsce za 50 groszy różnicy w cenie na lekach potrafiłam zostać zwyzywana, że żeruję na pacjentach (jakbym to ja ceny ustalała…) a jak ktoś musiał poczekać pół minuty na bycie obsłużonym, to trzeba było znosić tupanie nogą i ostentacyjne chrząkanie. Tutaj nikt nie reaguje na wyższe ceny niczym innym jak: oh, ok, trudno, żaden problem. Ludzie są też bardzo uprzejmi i cierpliwi. I tak widzę, że płynnie przejdziemy sobie do tematu pracy farmaceuty, prawda?
W Norwegii pracujesz jako farmaceutka. Czym się różni praca farmaceuty (“praca w aptece”) w Norwegii od tej w Polsce?
Odpowiedź na to pytanie to temat rzeka. Generalnie jako farmaceuci mamy o wiele więcej do powiedzenia w kwestii leczenia, bierzemy zatem również większą odpowiedzialność, bo realizując receptę zatwierdzamy niejako swoim podpisem, że zgadzamy się z lekarzem. Oczywiście naszą rolą nie jest diagnozowanie i rozpisywanie leczenia, bo nie mamy takiego wykształcenia, natomiast bardzo często (w zasadzie codziennie) zdarza się dzwonić do przychodni lub szpitala i rozmawiać z lekarzami na temat dawkowania, sprawdzenia refundacji. Ten dialog tutaj jest bardzo ułatwiony, wystarczy telefon, potwierdzenie, że na recepcie był błąd, bym mogła zmienić lek, czy dawkowanie. Jeśli pacjent ma jakieś wątpliwości, a my nie znamy odpowiedzi na pytanie, to również bardzo często dzwonimy do gabinetu lekarskiego i w imieniu tej osoby dowiadujemy się szczegółów. Oczywiście nie ma tu miejsca na sytuacje konfliktowe, bo każda ze stron traktuje siebie bardzo po ludzku i z szacunkiem. Jest to łatwiejsze dla mnie, pacjenta i lekarza. Wszystkich. Wykonujemy również szereg usług medycznych. Jedną z nich są ostatnio głośne w mediach szczepionki.
Co doradziłabyś komuś, kto przeprowadza się do Norwegii? Taka, powiedzmy emigracyjna porada od przyjaciółki.
Doradziłabym, bez względu na to stopień zażyłości, naukę języka norweskiego. Po drugie, zachęciłabym gorąco do spróbowania i przekonania się na własnej skórze, jak to jest “na emigracji”. Jeśli okazałoby się, że super – to jest to okazja do zmiany całego życia. Jeśli nie do końca, wrócisz do Polski z tak innym podejściem, że życie w Polsce również ulegnie zmianie.
Życie w Norwegii. Jakie jest Trondheim, w porównaniu do innych miast w Norwegii?
Lubię nazywać Trondheim dużą, cywilizowaną wioską. Ma Uniwersytet, ośrodki kultury, kina, jedną z największych katedr w Skandynawii, piękny, wielki fiord… a mimo to wciąż masz poczucie, jakbyś mieszkała u babci na wsi. Wszyscy się znają i nigdzie nie spieszą. Najlepiej obrazuje to porównanie znajomej farmaceutki, która przyjechała do Trondheim z Oslo, by robić studia magisterskie. Mówiła, że jest w szoku, bo tutaj kierowca autobusu mówi ci: cześć, jak się masz? Wspominała, że w Oslo obcy ludzie nie są przyjaźni dla siebie bez powodu.
Norweskie atrakcje turystyczne i ciekawe miejsca.
Jeśli masz lęk wysokości, to poleciłabym oglądanie większości atrakcji turystycznych… z dołu. Na przykład poleciłabym Geirangerfjord, niezwykły fiord w centralnej Norwegii, który uważam za najpiękniejszy twór natury, jaki kiedykolwiek widziałam. Będąc u jego ujścia na pewno nie grozi Ci lęk wysokości, co najwyżej przestrzeni. W podobnym klimacie polecam Lofoty – nie trzeba się wspinać na góry, by podziwiać ich piękno.
Norweska kuchnia i styl życia.
To bardzo fajne pytanie! Wydaje mi się, że “mój dom” nie jest ani typowo polski, ani norweski. Jestem wychowana w kulturze globalizacji więc weekendami jemy teoretycznie włoską pizzę (czytaj: norweską Grandiosę), w tygodniu gotujemy sobie tajski pad thai, a na święta Bożego Narodzenia kocham gotować polski barszcz na zakwasie, który sama przygotowuję. Najbardziej skandynawski akcent to wystrój mieszkania: pokochałam minimalizm i ten typowy skandynawski styl, w którym wszystkie ściany są białe, a kiedy na stole leżą trzy rzeczy, to już wydaje mi się, że jest ich za dużo. Nie wiem do końca, czy to typowo norweskie zachowanie, ale w sypialni praktycznie nigdy nie mam włączonego grzejnika – zimą bywa chłodno, ale przyzwyczaiłam się do tego, poza tym wiem, że niższa temperatura wpływa dobrze na lepszy sen. W ogóle grzejniki u nas w domu są trochę bardziej dla ozdoby.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Jak już rozmawiamy o kuchni, to co takiego w Norwegii polecasz każdemu spróbować?
Swoim gościom przyjezdnym zawsze polecam lefsegodt – puszyste naleśniczki z cynamonowym nadzieniem – jeszcze nie było osoby, której nie smakowały. Jednocześnie kosztują ok. 15 NOK (ok. 6 zł) więc nie ma osoby, która by się nie skusiła. Można je kupić w każdym sklepie typu REMA1000, MENY (odpowiednik Biedronki, Piotr i Paweł). Na obiad, chociaż wydaje się to szalone, polecam zdecydowanie Grandiosę, czyli… norweską pizzę. Naprawdę nie wierzyłam, że pizza z zamrażarki może być smaczniejsza niż niejedna z pieca w knajpie, dopóki sama nie spróbowałam. Grandiosa w weekend to norweskie sacrum, jak w Polsce oglądanie Familiady i rosół na obiad w niedziele, koniecznie po wizycie w kościele.
Przeprowadzka do Norwegii
Jeśli chodzi o marketing, to wydaje mi się, że byłaby szansa jedynie z językiem angielskim. Co do księgowości to już wątpię. Wyprowadzka za miesiąc nie wydaje mi się nigdy dobrym pomysłem, chyba, że chcesz przyjechać do kogoś i spróbować znaleźć pracę gdziekolwiek, by jakoś zacząć. Tutaj od razu wpadamy w norweski paradoks, w którym, aby mieć pracę, trzeba mieć norweski numer personalny, a żeby mieć numer, musisz mieć pracę. Podobnie z wynajęciem mieszkania. Te początki są bardzo trudne i ciężko je ogarnąć bez wsparcia. Większość osób, które tu przyjechały, mieszkają u kogoś, szukają pracy, znajdują ją i dopiero wtedy wynajmują mieszkanie i jakoś to się zaczyna kręcić. Nie chcę jednak nikogo zniechęcać, bo naprawdę warto próbować!
Życie w Norwegii- emigracja do Norwegii
Jeśli chcecie razem z Andżeliką odkrywać jak żyje się w Norwegii, koniecznie sprawdźcie jej blog- gethappy.pl oraz kanał na youtube Farmaceutka w Norwegii, gdzie dowiecie się więcej o nauce języka norweskiego, życiu i pracy. Mówiąc szczerze, patrząc na to jak krok po kroku ułożyła sobie tam życie, chyba nie tylko mi marzy się wyjazd na dłużej.
Kolejne rozmowy z inspirującymi podróżnikami i podróżniczkami- już niedługo. Jeśli macie swoje typy- piszcie w komentarzach.
Inne z tej serii
- Jak się żyje na Malcie?
- Życie w Szwajcarii
- Życie w Niemczech
- Życie w Nowej Zelandii
- Jak się żyje w Serbii?
- Życie w Algierii
- Gran Canaria- jak się tam żyje?
- Jak się żyje w Niemczech
Cześć! Mam nadzieję, że podążycie moim szlakiem w podróży. Chętnie oglądam zdjęcia i filmy moich czytelników, dlatego oznaczajcie mnie w mediach społecznościowych:
Instagram: @ewelina.gac
Facebook: @wposzukiwaniukoncaswiata
Trondheim?! Hm, zachodnie wybrzeże. Pogoda zmienia się co pół godziny. W mieście jest kilkadziesiąt bramek na drogach, co kasują pieniądze. Co pół kilometra płaci się od 10 do 100 koron za istnienie, dzień w dzień. Zimy mogą być bardzo nieprzyjemne – deszcz, śnieg, mróz, odwilż, lód, deszcz, chmury, chmury 100 metrów nad ziemią, ponuro, wiatr, ekstremalne skoki ciśnienia, wszystko. Na ogół po-nu-ro. Bywa bardzo po-nu-ro. Mało co lata tam z Polski. Nudno, ale to cecha całego kraju – niektórzy mówią, że spokojnie.
Żeby dojechać do Geiranger, trzeba zjechać z wieeeelkiej góry w wielki dół, a.k.a. lęk wysokości. A żeby wyjechać z Geiranger, z drugiej strony, trzeba z wielkiego dołu wjechać na wieeeelką górą. Bardzo stromą drogą z serpentynami. Jak zresztą wszędzie indziej.
Po 18 latach opuszczam Norwegię z radością. I chociaż mieszkałam cały czas na południu kraju, to i tak z biegem lat cierpiałam coraz bardziej z powodu braku dostatecznej ilości słońca, krótkiego i słabego lata, często pochmurnego nieba, wszech panującej szarości, pustki na ulicach po godz 16, braku życia na zewnątrz, trawiącej nudy. Na początku nie odczuwa się tego, bo człowiek jest zajęty urządzaniem sobie życia i zachwyca się tym jak łatwo jest żyć i zarabiać w Norwegii. Powiem krótko, bardzo wygodnie jest tutaj żyć, ale na dłużą metę to miejsce nie dla każdego.