Życie na wsi- jak mieszka się na wsi? Plusy i minusy

Kiedy przeprowadzałam się z Węgier, wiedziałam, że chcę trochę pomieszkać w Polsce. Wiedziałam też, że chcę być blisko przyjaciółek i od czasu do czasu odwiedzać swoją rodzinę. Miałam pracę (pracowałam jako księgowa dla jednej z korporacji) i choć zastanawiałam się czy nie zamieszkać w mieście, postanowiłam wrócić na wieś. Wieś, którą znam od dzieciństwa, na której się wychowałam i od której zrobiłam sobie dobrych kilka lat przerwy- na studia, pracę i życie w mieście i za granicą.

Na wsi ponownie mieszkam jakieś trzy lata. I dziś Wam o nich opowiem, a dokładniej jak wygląda moje życie na wsi, o tym dlaczego wróciłam, co na wsi można robić i czy było warto. Oczywiście, nie obędzie się od narzekania na “Polską, sielską wieś”, bo przecież nie byłabym sobą, jeśli tego co mi się nie podoba bym nie poruszyła.

Dlaczego wróciłam na wieś?

O tym dlaczego wróciłam z Węgier opowiadałam Wam wiele razy- powody spisałam w tym wpisie. Krótko mówiąc, wiele rzeczy mi się tam nie udawało, a życie na Węgrzech okazało się doświadczyć mnie na tyle mocno, że zatęskniłam za polską służbą zdrowia. 🙂 Przeprowadzka do Polski była bezbolesna.

Odpowiadając na pytanie, dlaczego wróciliśmy razem na wieś, a nie pojechaliśmy do miasta- po prostu lubię sielskie, wolne życie. Mieliśmy szczęście, bo mój rodzinny dom stał pusty od paru lat. Dlatego to do tego domu, a dokładniej- na Opolszczyznę- się przeprowadziliśmy. Myślałam czy nie wynająć czegoś w mieście, ale więcej argumentów przemawiało za tym, żeby jednak wrócić do domu. Z początku do Polski wróciliśmy na rok. Wieś była dobra, żeby odpocząć i żyć, zwłaszcza po intensywnym czasie za granicą (przez kilka lat przeprowadzałam się z kraju do kraju, żyjąc na walizkach). Spacerowałam, jeździłam rowerem (w piwnicy były i rowery damskie, i rowery męskie). Poza tym, pracowałam zdalnie jako księgowa dla jednej z korporacji, więc nie musiałam przeprowadzać się nigdzie w poszukiwaniu pracy.

I tak minął rok, później drugi i trzeci.

Wiosenne tulipany- moja duma 🙂
Szafirki

Życie na wsi. Jak mieszka się na wsi?

Ciężko odpowiedzieć na to pytanie ot, tak. Na życie na wsi składa się wiele elementów. Zacznę od tego, że każda wieś, podobnie jak każde miasto- jest inna. U mnie niedaleko jest las, rzeka, zalewy, kąpieliska. Nie mamy sklepu, więc trzeba dojechać do miasta. Sklep jest jakieś trzy minuty samochodem/ pół godziny pieszo. Teoretycznie dałoby się żyć bez auta, ale w praktyce samochód jest niezbędny.

Poza tym, mieszkamy na uboczu. Nie mam zbyt wielu sąsiadów, więc  jest stosunkowo cicho, a na pewno nie jeździ masa samochodów. Jest to dość spokojne miejsce, sąsiedzi to dwie, trzy rodziny. W weekendy wszyscy koszą trawę, a w majówkę często grillują. Chyba każdy, kto mieszka na wsi docenia przede wszystkim dostęp do ogrodu. Sama prowadzę ogród- zarówno warzywno- owocowy, jak i kwiatowy. Dodatkowo, w naszym ogrodzie jest mały sad.

Latem i jesienią robię przetwory. Tak naprawdę zaczynam już wiosną, i wtedy robię np. miód z mniszka, stokrotki i bzu.  Najwięcej robi się w wakacje, kiedy z ogrodu pozyskuje się najwięcej pyszności. Poza tym, to, czego nie udaje mi się wyhodować w dużej ilości staram się kupić na targu. Nie jestem perfekcyjną ogrodniczką, bo praktycznie nie plewię w swoim ogrodzie, a warzywa wciąż rosną. Plewimy głównie na wiosnę, a im bliżej jesieni, tym rzadziej się tam pojawiamy. Polecam ten sposób, bo poza papryką, pomidorami i innymi roślinami, które wyrastają z ziemi plewienie jest zbędne. Dla przykładu, marchewce i cebuli chwasty jeszcze nie zaszkodziły. Nasze “dary ziemi” doceniam szczególnie, bo nie używamy chemii i często po prostu podlewamy wodą z naturalnym, roślinnym nawozem. O ogrodzie regularnie piszę w kategorii Ogród.

Dodam jeszcze, że nie mamy dzieci. U nas autobus dowozi dzieci do przedszkola i szkoły podstawowej, ale do szkoły średniej już trzeba pojechać samemu. Nie wszystkie wsie mają dobrą komunikację miejską, te pod Krakowem czy pod stolicą, jadące do Warszawy. U nas autobusy jeżdżą może dwa razy dziennie i to w kiepskich godzinach, a na stację PKP jest podobnie jak do sklepu, 30 minut. W miasteczku komunikacja jest świetna, ale na dworzec trzeba jakoś dojść/ dojechać. I tu powtórzę, że samochód by się po prostu przydał. Owszem, można powiedzieć, że wystarczy wsiąść na hulajnogę (np. techlife x8s), ale zimą to nie takie proste. Sama do szkoły średniej dojeżdżałam pociągiem i było to w czasach, kiedy nikt nas do szkoły nie woził. Najpierw na PKP- rowerem lub na nogach, później 24 minuty w pociągu do Opola, kolejne 10-15 minut do szkoły. I nikt nie narzekał, bo zawsze było o czym pogadać z koleżankami. Sama wspominam ten czas bardzo dobrze, czasem opowiadając o zaspach śniegu na drodze, żeby dodać sobie punktów wytrzymałościowych 🙂

Na wsi zawsze jest co robić, a jak nie ma- zawsze można jechać do miasta. O tym jakie są plusy i minusy z jakimi wiąże się życie na wsi przeczytasz dalej.

Mój dom na wsi

Nasz dom na wsi jest kochany: położony blisko małego lasu, z jednej strony otoczony potokiem, z drugiej- fosą. Niedaleko płynie rzeka- Nysa Kłodzka. Co prawda, jest za duży jak na dwie osoby, dlatego korzystamy tylko z części mieszkania. Z zewnątrz wygląda trochę dziwnie, bo jest naprawdę stary i klimatyczny, otoczony starymi dębami. W domu mamy mały piecyk/ kominek, ale używamy też ogrzewania elektrycznego.  Szczerze uwielbiam to miejsce, bo ma swój klimat i wiąże się z nim masa wspomnień. Z drugiej strony, to studnia bez dna, bo przychodzi czas na remont np. dachu, wymianę okien i tak dalej. Ale dziś nie będę o tym opowiadać.

Co jest naprawdę fajne, mieszkamy na skraju dwóch województw: opolskiego i dolnośląskiego, co stanowi świetną bazę wypadową na podróże, zarówno te po Polsce południowej, jak i te zagraniczne, bo autem do Czech jest godzina. Na lotnisko we Wrocławiu też nie jest szczególnie daleko, od domu to maksymalnie jakieś 1,5 godziny, przy czym samochód jest raczej niezbędny.  Daleko mamy nad morze, ale np. do Warszawy jedzie się 3-4 godziny 🙂  Mniej więcej tyle samo do Pragi i Berlina. Podróże są nieodłączną częścią mojego życia, dlatego też lubię przeprowadzki i krótkie wycieczki.

Pory roku na wsi

Uwielbiam obserwować zmieniające się pory roku! Żałuję, że zima od kilku lat nie jest biała, nie licząc przelotnych opadów śniegu. Ale wiosna jest niesamowita, bo zawsze chodzę do lasu szukać pierwszych jej oznak, czyli przebiśniegów. Lato to czas kwiatów. Zresztą, wakacje na wsi są niesamowite, bo zajada się pyszności z krzaków i drzew- wiśnie, porzeczki, maliny! Można pójść nad wodę, a nawet założyć maskę do nurkowania.  Jesień- liści i niezliczonych żołędzi (dom otoczony jest starodrzewem). Każda pora roku to inne zachody słońca, na które czekam szczególnie we wrześniu, kiedy dni robią się krótsze.

Z drugiej strony- zimą trzeba mieć dobre ogrzewanie. Jesienią spadające liście trzeba ciągle grabić. Owszem, ja zostawiam to na wiosnę, ale od wiosny jest naprawdę dużo pracy. Ogród, koszenie trawy (w sezonie zajmuje naprawdę dużo czasu), podlewanie roślin. Latem nie ma dnia bez pracy, bo nawet jak odpuszczam sobie plewienie, to chcę porobić przetwory. Niestety, życie na wsi to nie tylko fajne zdjęcia na instagram czy facebook. O mieszkanie we własnym domu też trzeba dbać, a często liczy więcej metrów kwadratowych. Co zwykle przekłada się na większą ilość pracy, jeśli chce się mieć wszystko zadbane. Żeby nie było- nie narzekam, bo lubię robić słoiki na zimę. Z drugiej strony, mogłabym też kupić dżemy i ogórki kiszone w sklepie- tak robi wiele moich koleżanek.

Jak żyć na wsi i nie zwariować?

Chociaż lubię wiejskie życie i wychowałam się na wsi, to życie na wsi nieraz dało mi w kość. Jestem towarzyska, a większość moich przyjaciółek przeprowadziła się do miasta (lub mieszka tam od zawsze). Inna część mieszka za granicą, więc nieraz po prostu czułam się samotna. Po kilku latach nauczyłam się więcej dzwonić, spotykać czy choćby wysyłać sobie wiadomości głosowe. Taki tryb życia wymaga całkiem innej otwartości, bo w trakcie rozmowy twarzą w twarz łatwiej powiedzieć co jest nie tak, niż dzwoniąc czy wysyłając SMSa. Wszystkiego można się nauczyć, ale też wszystko wymaga czasu. No i chyba nie każdy, kto wychował się w mieście będzie chciał przenieść się do domu.

Poza tym, uwielbiam się rozwijać i brać udział kursach. Na wsi jest o tyle trudniej, że takich aktywności za wiele nie ma. Zawsze można pojechać do miasta, ale w sumie mało komu się chce. To jest zdecydowany minus, ale w obecnych czasach (to jest prawdziwe szczęście!) łatwo o kursy i warsztaty online, więc coraz mniej nam “ucieka”.

O tym jak żyć na wsi i nie zwariować jeszcze z pewnością napiszę 😊

Majowy bez
Najlepsze porzeczki- prosto z krzaczka!

Gdzie lepiej żyć na wsi czy w mieście?

Takie pytanie typowo na szkolną rozprawkę. Wiele zależy od tego czego oczekujemy od codzienności, od tego, gdzie będziemy pracować, czy mamy dzieci, ale też od tego na jaką wieś się przeprowadzimy (podobnie jak w przypadku miasta). Na przykład, w Polsce lubię mieszkać na uboczu, bo lubię spokój, ale np.  w Turcji uwielbiam miejskie, szalone życie.

Wsie różnią się od siebie w zależności od wielkości czy dostępności usług, np. u mnie nie ma choćby sklepu, a w innych wsiach jest dentysta czy pizzeria. Wsie „pod miastem” są trochę inne niż te, bardziej oddalone od miejskiej cywilizacji. Dla wielu osób ważne jest żeby szybko dojechać do miasta czy firmy. Wiele też zależy od mieszkańców, a raczej od tego, czy będziemy potrafili się z nimi dogadać.

Mieszkanie we własnym domu to na pewno więcej prywatności, niż życie w bloku. Ostatnio sporo osób mówi, że chce rzucić wszystko i zamieszkać na wsi/ w górach czy gdzieś na uboczu. Oczywiście są takie miejsca, ale ludzie przyzwyczajeni do życia w centrum miasta lepiej żeby na początku spróbowali czy takie życie jest dla nich. Na rok wynajęli sobie dom, w którym będą mogli pić kawę na tarasie, hodować własne warzywa i sprawdzić czy zatęsknią za życiem w bloku. Najczęściej jest tak, że nasze idealne życie jest gdzieś pomiędzy, ale to wszystko zależy od naszych wymagań.

I dlatego odpowiedź na pytanie: gdzie żyć na wsi czy w mieście będzie trudna, żeby nie powiedzieć- zależna od naszych oczekiwań i sytuacji życiowej.

Łabędzie niedaleko domu.
Zawilce wiosną są wszędzie!

Więcej inspiracji znajdziesz na moim Instagramie:

instagram Ewelina Gac

Co nie podoba mi się w życiu na wsi?

Na pewno to, że ludzie boją się mówić jeśli coś im się nie podoba, a jak już im się powie to tego nie akceptują. Ale myślę, że podobnie jest w mieście, choć tam szybciej się to zmienia. Dlatego przed przeprowadzką warto sprawdzić czy sąsiedzi są “do pogadania” albo czy nie będą nam przeszkadzać ich nawyki. Niektórzy wolą zupełny brak ludzi wokół, ale z drugiej strony, jesteśmy wtedy odcięci od świata. I nie nazywa się tego życiem na wsi, tylko w głuszy. Ewentualnie byciem pustelnikiem.

Kolejną wadą życia na wsi jest utrudniony dojazd komunikacją publiczną- u mnie autobusy jeżdżą tylko rano, a na pociąg trzeba iść pół godziny. Jednak nie jest to dla mnie szczególny problem, bo tak kiedyś dojeżdżałam do szkoły. Poza tym, tak jak pisałam np. chciałabym chodzić na dodatkowe zajęcia, których w mieście jest multum, a tak to najczęściej zapisuję się na kursy online.

A dołożę do pieca…

Z rzeczy, które uprzykrzają życie- to np. palenie w piecach. Nie każdy robi to umiejętnie, a sezon grzewczy trwa praktycznie przez większość roku i często w skupisku kilku domów jest po prostu siwo. Nie wiadomo co z tym robić, a zmiany dokonują się (moim zdaniem) zbyt wolno. Oczyszczacz powietrza to nie tylko domena mieszczuchów, bo sama taki posiada. Oprócz tego, wieś to latem ciągłe opryski na polach, których zwykle nie widać jak przyjeżdża się na weekend. A pryska się kilka razy na sezon. Poza tym, psy od czasu do czasu się zrywają i obszczekują innych mieszkańców albo wyją pod twoim oknem, kiedy próbujesz zasnąć. Niektórzy narzekają na koty, które robią im do ogródka. Ja w tym roku mam tylko kunę nad garażem, która zjadła myszy, które spędziły w nim niejedną zimę. Takie “prawo przyrody” w wiejskim wykonaniu.

Czego brakuje mi na wsi?

Poza kursami i większą ilością koleżanek może jedzenia na dowóz? Nie brakuje mi go jakoś szczególnie, ale jak się głębiej zastanowię to było pierwsze, co przyszło mi do głowy. OK, mogę zamówić obiad/ pizzę z miasteczka, ale wybór jest ograniczony. Podobnie z wyjściem do kawiarni. Taka “z prawdziwego zdarzenia” jest 15 kilometrów dalej.

Na wsi na pewno nie jest tak jak w Warszawie, gdzie możesz zamówić prawie każdą kuchnię świata. Od kiedy mieszkam z dala od miasta na pewno muszę lepiej planować zakupy, bo dojazd to zawsze kilka minut, nie tak szybko jakbym miała sklep pod domem. A z drugiej strony, z ograniczonej ilości składników potrafię wykombinować naprawdę smaczny obiad.

Jajko kosa, wykradzione przez kunę

Co robi się na wsi?

Nie mam gospodarstwa, ale prowadzę ogródek. Wiosną siejemy rzodkiewkę, marchew, pietruszkę, sałatę. Przez cały sezon zbieram zioła i robię różne przetwory, ale znam wiele osób, które mieszkają na wsi i  tego nie robią. Robię to bo lubię jeść wyhodowane przez siebie rośliny, a nie dlatego że muszę. Wymaga to nieco więcej czasu niż wyjazd do sklepu czy na targ, ale dzięki temu cieszę się świeżą sałatą i pomidorami w ciągu roku.

Realizuję swoje hobby- prowadzę bloga, robię ręcznie kartki, zdobię meble metodą decoupage. Mój czas nie jest z gumy, ale staram się go wykorzystać jak najlepiej. Spędzam dużo czasu na dworze, spaceruję. Staram się jak najczęściej pić kawę w ogrodzie, bo mogę i cenię sobie kontakt z naturą. Na wsi jest to naprawdę łatwe i chociaż są różne rzeczy, których czasem brakuje, to własny ogródek to jest to co uwielbiam.

Poza tym nie wiem czy moje życie różni się szczególnie od tego, które prowadziłabym w mieście. Kiedy mieszkałam w czeskiej Pradze, najczęściej odwiedzałam… parki, a nie bary 🙂 zawsze ciągnie mnie do lasu i wszędzie szukam zieleni i miejsc związanych z naturą.

Wpisy z wiejskimi inspiracjami:

 Prowadzenie ogródka warzywno-owocowego- jak zacząć?

Chleb na zakwasie- najlepszy przepis na chleb i zakwas

Czy warto było wrócić na wieś?

Zdecydowanie tak. Na wsi czas płynie trochę inaczej. Oczywiście, jak już podkreśliłam ma to swoje wady i zalety. Wiem, co się dla mnie liczy- kontakt z naturą, miejsce, w którym mogę poczuć spokój. Mogłabym mieszkać i w mieście, i pod miastem, i na wsi. Zdecydowanie cenie  cenię sobie spokój i wiejskie życie. 😊 i chociaż wiem, że będę przeprowadzać się w różne miejsca, to nazwijmy to, wiejskie zwyczaje będę wplatać w swoje codzienne życie. Bo- tu- mały spoiler- na wsi spędziłam jakieś 4 lata a po tym czasie przeprowadziłam się do Warszawy, dokładniej na Ursus. Mieszkamy w małym, dwupiętrowym bloku i mamy swój ogródek 150m2. Czyli nadal jest spokojnie. Na swoją wieś zawsze chętnie wracam- bo to tam zostawiłam kawałek swojego serca.

A o tym jak się przeprowadzić posłuchasz tutaj: Jak się przeprowadzić? 

Co udało mi się zrobić na wsi? Przede wszystkim, udało mi się uporządkować dawne sprawy i odpocząć. Pracowałam z domu, nie wydając kilku tysięcy na wynajem, mogłam też zostawić pracę, kiedy potrzebowałam. Nauczyłam się wielu przydatnych rzeczy: zaczęłam prowadzić ogródek, piec chleb, robić przetwory. Codziennie spacerowałam ulubionymi ścieżkami, doceniałam drobne chwile. Każdy dzień zaczynałam od spaceru po okolicy, mam takie swoje miejsca, które nigdy mi się nie nudzą, choć są niedaleko domu. Myślę, że życie zgodnie ze swoim rytmem jest ważne, podobnie jak zmiany. Cieszę się ze zmiany perspektywy, staram się raz na jakiś czas zmieniać perspektywę i różne rzeczy w swoim życiu. Wtedy widzę co jest dla mnie ważne, co chcę zmienić, czego się boję i nad czym warto byłoby popracować. A im starsza jestem, tym zmiany przychodzą mi ciężej. I wiem, że nie tylko mi, dlatego się tym z Tobą dzielę.

Jeśli zastanawiasz się nad wyjazdem z miasta, pamiętaj o jednym. Nie nastawiaj się, że to coś na całe życie. Tak jest o wiele prościej i później nie mamy do siebie pretensji, że coś nie wyszło. To czy odnajdziemy się w nowym miejscu zależy od wielu czynników. Mniej myśl na zapas, a więcej po prostu żyj, tak jak Ci mówi serce.

Jak żyje się w mieście?

Do Warszawy przeprowadziliśmy się zupełnie nieoczekiwanie. Mieszkamy w spokojnej okolicy, choć na początku co prawda celowaliśmy w Ochotę, to po dwóch tygodniach zamieszkaliśmy na Ursusie i jesteśmy zadowoleni. Wokół mamy same domy jednorodzinne, więc jest spokojnie i tak jak lubię W mieście na pewno brakuje mi lasu za domem, mój kontakt z naturą jest mniejszy, ale mam ogródek, gdzie piję kawę na tarasie. Do centrum mogę dojechać pociągiem i autobusem i ogólnie nie narzekam. Cieszę się z tego, że moje życie się zmienia, a ja razem z nim. Bo nieważne czy mieszka się na wsi czy w mieście. Ważne żeby by po prostu szczęśliwym.

Ciekawa jestem, czy Wy mieszkacie na wsi czy w mieście? Co dopisalibyście do mojego wpisu? Wszystkie uwagi, komentarze i nowe, świeże spojrzenie wskazane 🙂 Na pewno wszystkiego nie wymieniłam.

PS. Na moim instagramie i instastory możecie podglądać jak wygląda moje życie na wsi, ale też na Warszawskim Ursusie O, tu.


Cześć! Mam nadzieję, że podążycie moim szlakiem w podróży. Chętnie oglądam zdjęcia i filmy moich czytelników, dlatego oznaczajcie mnie w mediach społecznościowych:

Instagram: @ewelina.gac

Facebook: @wposzukiwaniukoncaswiata


12 KOMENTARZE

  1. Wieś jest piękna, ale zdecydowanie nie dla każdego 🙂 Mam urządzone poddasze w moim domu rodzinnym na wsi (80 km od Krakowa). Pomieszkuję tam, kiedy jestem w Polsce, bo na stałe mieszkam w Szwajcarii. Powoli myślę o powrocie do kraju i czeka mnie decyzja, gdzie się zatrzymać. Jednak ciągnie mnie do miasta, dlatego myślałam o podkrakowskiej wsi lub Wieliczce. Pora obejrzeć działki i zdecydować 🙂 Słyszałam gdzieś, że decyzja o powrocie do kraju po emigracji, jest trudniejsza niż decyzja o wyjeździe. I u mnie tak właśnie jest 🙂

    • Zgadzam się- u mnie też tak było. Bardzo mocno głowiłam się czy wrócić do Polski- a z wyjazdem nie miałam takiego problemu. Mam nadzieję, że uda Ci się podjąć właściwą decyzję, a nawet jak coś będzie nie tak, to można to zmienić, prawda? Pozdrowienia!

  2. Ja zdecydowanie jestem miejskim stworzeniem i nie odnalazłabym się na wsi.Ale np. moja siostra i mama zakochane są we wsi jak moga- uciekają za miasto 🙂

    • Jak najbardziej rozumiem! Myślę, że każdy z nas ma swoje przyzwyczajenia, ale też etapy w życiu i nie zawsze będzie nas ciągnąć na wieś/ do miasta.

  3. Długie lata myślałam, że jestem zwierzęciem miejskim, mieszkałam w małym miasteczku na Mazurach, skąd rzuciłam się na Wrocław. I nie mogłam tam oddychać. 😉 Później z powodu delegacji z pracy wylądowałam w Niemczech, na wsi i było mi bardzo dobrze – z możliwością wyskoczenia do miasta, gdy tylko chcę. Teraz mieszkam z powrotem w moim rodzinnym miasteczku, ale kupiliśmy z mężem ziemię pod miasteczkiem i tam powstanie nasz dom. Pewnie, gdybym nie przeszła tych wszystkich etapów, nie doszłoby do tego. A tak, wiem, że jednak lubię tereny podmiejskie. Może niekoniecznie totalną głuszę i dzicz z daleka od wszystkiego, ale taką z dobrym dojazdem do miasteczka, małego najchętniej, już tak. 🙂 Dlatego uprzejmie zazdraszczam, że miałaś domek, do którego mogłaś się wprowadzić! 🙂 To wiele ułatwia. Kasia

    • Bardzo fajnie to wszystko opisałaś Kasiu! Tak, myślę, że warto poznać to co się lubi (a czego nie), bo wtedy nasza decyzja jest pełniejsza, żeby nie powiedzieć- mądrzejsza. Bardziej siebie znamy, wiemy co lubimy i na czym nam zależy. Myślę, że Twoje przemyślenia pomogą podjąć decyzję nie jednej osobie, która tego szuka… 🙂

  4. Ja bym się nigdy nie zdecydowała na zamieszkanie w mieście, w jakimś blokowisku. Co prawda moje miasto ma 60 tys mieszkańców, ale ja mieszkam na peryferiach, mam dom z ogrodem i święty spokój. Gdybym mogła zamieszkałabym na typowej wsi, gdzie jest jeszcze spokojniej, ale to moje miejsce jest idealne. Spokojne, ale blisko do miasta, bez tłumów, ale w kilka chwil jestem w centum Katowic 🙂

    • Ja też sobie cenię święty spokój 🙂 a co do dojazdu do Katowic, zawsze jak tam jestem to tak mocno cenię drogi i szybką komunikację na Śląsku- to jest niesamowite, że w tak dużej aglomeracji tak sprawnie to rozwiązali. Ja mieszkam bliżej Wrocławia i u nas na bramkach zawsze jest koszmarnie… 🙂

  5. Kocham wieś i podmiejskie życie. Z centrum Warszawy wyprowadziłam się poza nią do niewielkiej podmiejskiej miejscowości. Mam tu wszystko czego dzisiaj potrzebuję – ciszę, życie wśród drzew i lasów, świeże powietrze, śpiew ptaków. W razie potrzeby duże miasto pod ręka, ale nie na tyle blisko, żeby zakłócało mój naturalny rytm.

  6. Po ponad 30 latach mieszkania we Wrocławiu, w mieszkaniu rodzinnym a potem trochę w wynajmowanych mieszkaniach, z powrotami do rodzinnego przyszła mi dziwna myśl, by wyprowadzić się do mniejszego miasta. Też z racji cen mieszkań. Zachciało mi się mieć własne. Sprzedaliśmy to rodzinne, w którym mieszkaliśmy wszyscy.
    Teraz mieszkam w mieście ok. 28 tys. koło gór i jest super, ale po 3 latach bardzo tęsknię za swoim mieszkaniem i Wrocławiem. Kiedyś przy wynajmowaniu można było zawsze powracać do rodzinnego miejsca a teraz już nie mogę -bardzo mnie to boli ostatnio.
    Przez ostatnie dwa lata też odeszła mi ochota na dojazdy do Wrocławia, bo nie mam już siły na batalie o brak maski i bycie traktowanym jak intruz. Dlatego jeździliśmy nie często.
    Dopiero teraz udało mi się zebrać i pojechać znowu do Wrocławia.
    Generalny wniosek jest taki: najlepiej by było mieć tamto mieszkanie rodzinne i sobie do niego nieraz wracać a na codzień żyć tu w małym mieście. Podoba mi się tu, jest spokój. Ale nie wyjeżdzając raz na jakiś czas strasznie się nudzę. No i dojazd do istotnych miejsc wcale nie zajmuje mniej niż zajmował mi we Wrocławiu.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

57,000FaniLubię
103,800ObserwującyObserwuj
48,000ObserwującyObserwuj
1,700SubskrybującySubskrybuj