Kontynuując serię o wydawaniu książek samodzielnie, przechodzę do kluczowego podpunktu. Marketingu. Nie wiem, czy da się dotrzeć do czytelników bez porządnej strategii, ale strategia to nie wszystko, co trzeba zrobić jeśli chodzi o promocję książki. W przypadku marketingu, który robi się po raz pierwszy- niestety, teoria to jedno- a praktyka często drugie. Przy planowaniu marketingu czy reklamy Opowieści z końca świata wiedziałam czego nie chcę i to był mój punkt wyjścia.
Więcej o wydawaniu książek znajdziecie w kategorii Jak wydać książkę?
Wpis jest poprzeplatany Waszymi zdjęciami na instagramie 🙂
Spis treści
- 1 Jak nie chciałam robić marketingu przy sprzedaży książki
- 2 Marketing przy wydaniu książki
- 3 Jak działały powyższe sposoby?
- 4 Konwertowanie sprzedażowej reklamy na Facebooku
- 5 Na co nie mamy wpływu przy wydawaniu książki?
- 6 Recenzje książki na portalach i u blogerów
- 7 Social media i opinie czytelników
- 8 Jak pojawić się w tradycyjnych mediach?
- 9 Jak inaczej zareklamować książkę?
- 10 Konkurencja przy wydawaniu książki
- 11 Jedna rzecz, której nie przewidziałam przy wydawaniu książki
- 12 Efekt sprzedażowy marketingu książki.
- 13 Ile można zarobić na książce?
Jak nie chciałam robić marketingu przy sprzedaży książki
Dwie rzeczy były kluczowe, bo nie chciałam:
– patronatu. Pytałam kilku osób, czytałam na forach co dał im taki patronat i zwykle… dał im niewiele. Często patron poza zgodą na dodanie swojego logo do książki nie robił zupełnie nic, poza jednorazowym pokazaniem książki na Instagramie więc po co zaśmiecać okładkę i… robić komuś dodatkową promocję? O dużego patrona nie chciało mi się starać, bo nie wiem, czy jest to gra warta świeczki (o ile udałoby się takiego pozyskać, a w wielu przypadkach trzeba to go prostu opłacić).
– opinii na książce. Moja książka była dostępna tylko on-line, więc opinia na okładce niewiele by zmieniła. Później dowiedziałam się, że opinie od znanych osób dodatkowo trochę kosztują, a ja- jak można się spodziewać, nie wydałabym na to dodatkowego budżetu. Opinie i recenzje możecie przeczytać na stronie książki, na blogach i na portalach np. lubimy czytać. 🙂
– prosić o opinię mniej lub bardziej znanych ludzi, których nie znam ani nie zamieniłam z nimi słowa. Jest to dla mnie coś w stylu „żerowania na kimś” i nie wymaga większego komentarza.
Poza tym, przez rok układałam działania i pomysły, z podziałem na kilka kategorii. Wiedziałam jakie są grupy docelowe mojej książki- nie miałam jednej, bo moim zdaniem nie jest to książka tylko dla „podróżników”. W tym przypadku warto zacząć od stworzenia „modelowych czytelników” przy opracowywaniu marketingu, bo wtedy nie będziemy brodzić we mgle i wydawać bezsensownie pieniędzy na reklamę czy rozmawiać z dziennikarzami z innej branży (choć dla mnie rozpoznawalność w innych dziedzinach jest jak najbardziej OK, to wiele poradników marketingowych to odrzuca i namawia do skupienia się na głównym temacie).
Marketing przy wydaniu książki
Pomysły na promocję, które realizowałam (a niektóre realizuję nadal) dzielą się na rzeczy, na które mamy wpływ i na te, na które nie mamy. Zacznę od tych pierwszych.
– nasze social media: zdjęcia, stories, posty.
– wpisy na blogu, takie jak motywy powstawania książki czy też historie powiązane (jak np. tu: Podróże, które zainspirowały mnie do napisania książki).
– reklama na FB z targetowaniem odpowiedniej grupy docelowej, np. ludzi zainteresowanych literaturą podróżniczą czy tych czytających mojego bloga. Zastanawiałam się nad reklamą książki przez AdWords, ale póki co nie korzystałam.
– krótki fragment do pobrania– bardzo fajna rzecz dla naszych czytelników. Ja sama nie chciałabym kupić PIERWSZEJ książki nieznanego autora bez przeczytania choćby trzech stron i spisu treści. Dlatego moim zdaniem jest to kluczowe, żeby książka trafiła w ręce zainteresowanego czytelnika.
– konkursy, w których można wygrać książkę: nie tylko u mnie, ale też u innych. O książce dowiaduje się więcej osób, wpisy o konkursie są chętnie udostępniane
– stworzenie listy zapisów oczekujących na książkę– uruchomiłam ją parę miesięcy wcześniej, zapisała się część czytelników, takich, którzy byli pewni, że kupią książkę. Ważne! Jeśli utworzycie sobie taką listę, warto wiedzieć, że może mieć dwojaki wpływ na Wasz zapał. Z jednej strony, możecie oczekiwać, że w godzinę zapisze się na nią 1000 osób, a tak raczej nie będzie. Z drugiej- każda bezinteresownie zapisana osoba dodaje wiatru w skrzydła, przez ten zapis mówiąc „ja w Ciebie wierzę!”
– wzięcie udziału w głosowaniu Najlepsza książka na wiosnę portalu granice.pl – czyli portalu książkowego. To pierwszy konkurs książkowy, w którym brałam udział i udało mi się wygrać w kategorii Podróże literackie (w głosowaniu internautów, na czym mi najbardziej zależało!)
Jak działały powyższe sposoby?
Krótki fragment do pobrania i lista oczekujących w sprzedaży konwertowały najlepiej. Wpis o przedsprzedaży podbił ją delikatnie, a social media działały lepiej od… reklamy. Mimo że bez problemu potrafiliśmy ustawić reklamę, tak aby dobrze konwertowała, to w przypadku książki było to o wiele trudniejsze. Najciekawsze było to, że w przypadku wykorzystania piksela Facebooka efekty były najsłabsze (listopad/grudzień). Powodów tego mogło być wiele, np. ktoś chciał kupić książkę na święta czy po wypłacie. Okazało się, że po 10 grudnia (premiera książki miała miejsce 8 listopada) sprzedaż znacznie się podwyższyła. Wypłata nie jest tu jedynym wytłumaczeniem- wtedy część ludzi kompletuje Bożonarodzeniowe prezenty.
Konwertowanie sprzedażowej reklamy na Facebooku
Część z Was może zastanawiać się czemu reklama na facebooku nie skutkowała tak, jak oczekiwałam, mimo doświadczenia w jej ustawianiu. Warto wiedzieć, że reklama sprzedażowa musi trochę powisieć, ja nigdy nie kupuję pod impulsem jej zobaczenia. Im dłużej wisi, tym jest droższa; a w przypadku książki za 40 zł koszt reklamy jest często nieadekwatnie wysoki do produktu.
Na co nie mamy wpływu przy wydawaniu książki?
Przy marketingu jest to wiele rzeczy, bo czasem ciężko przewidzieć reakcję ludzi. Dlatego choć możemy stworzyć listę oczekujących na książkę, to nie wiemy czy w ogóle ktoś się na nią zapisze. Na inne rzeczy też nie mamy wpływu, np. na
– mailing do mediów– to niezwykle trudny i żmudny temat. Trzeba nie tylko przygotować treść maila, mediapack, ale też adresy e-mail. Poza tym, odzew z mailingu jest z zasady nikły, więc warto o tym pamiętać, jeśli przygotowuje się taką listę. U mnie za pierwszym razem otwarcia były na poziomie ponad 20%, a kliknięcia stanowły 5%. Co ciekawe, drugi mailing, mimo że miał mniej otwarć i kliknięć spotkał się z większym zainteresowaniem i odpowiedzią na maile.
– zaprzyjaźnieni (lub nie) blogerzy– niektórzy będą Was wspierać, inni możliwe… się obrażą, przestaną odzywać na parę miesięcy. Oczywiście na pytanie „wszystko OK?” będą mówić, że wszystko jest w porządku. Spotkało to nie tylko mnie, więc śmiem twierdzić, że takie rzeczy się zdarzają- powody są różne.
– tradycyjne media– nawet jeśli znamy jakiegoś dziennikarza to nie zawsze będzie mógł/ chciał nas zaprosić do programu. Nie tylko my nie mamy na to wpływu, ale często on, bo ma już terminy na najbliższe pół roku, rok.
Recenzje książki na portalach i u blogerów
Kilka znajomych po przeczytaniu książki dodało u siebie na blogu, w social mediach czy na portalach książkowych recenzje i opinie. Poza tym, parę egzemplarzy recenzenckich zostało przekazanych do blogerów, których nie znałam, a którzy chcieli przeczytać Opowieści z końca świata i podzielić się swoją recenzją. Łącznie, powstało kilkadziesiąt recenzji na blogach i portalach.
Social media i opinie czytelników
Fajne było to, że czytelnicy oznaczali mnie w postach, relacjach, albo cytowali ulubione fragmenty w swoich wpisach np. na facebooku. Jest to nie tylko miłe, ale i poszerza społeczność i wiedzę o tym, co podoba się innym 😊
Jak pojawić się w tradycyjnych mediach?
Sposobów jest wiele, ale ma jednego, uniwersalnego. Można pisać zapytania, dzwonić do radia czy gazety. Można też zostać zaproszonym. Sama rozmowy i wywiady umawiałam na początku tylko z tymi dziennikarzami, których znałam osobiście. Warto pamiętać, żeby pytać o autoryzację, jeśli materiał nie leci na żywo. To nic nie kosztuje, a przynajmniej będziemy mieli świadomość jaki kształt dostanie nasz wywiad.
Ważne! Ciężko jest jednoznacznie określić czy nasza książka będzie interesująca dla dziennikarza, bo wszystko zależy od… momentu. Na przykład, ktoś znany wyda książkę o podobnym temacie w tym samym terminie i nasza zejdzie na drugi plan. Dlatego może być tak, że zaproszą nas od razu lub po miesiącu czy… po dwóch latach.
Jak inaczej zareklamować książkę?
Sposobów jest nieskończenie wiele. Do popularniejszych należą konkursy czy rozdania.
Mi przypadkiem wyszła promocja z kilkunastu bibliotek, do których przekazałam 1000 zakładek do książek z grafikami z Opowieści z końca świata. Dlaczego przypadkiem? Wyszły delikatnie za długie i zbyt cienkie, żeby je sprzedawać czy dołączać do książki, a dzięki temu udało mi się nie tylko zareklamować Opowieści z końca świata, ale też przeciwdziałać pozaginanym rogom. 😊
Kolejna miła sytuacja to reklama w Gazecie Głos Mordoru na którą umówiłam się z redaktorką magazynu. Krótkie hasło nawiązujące do mojej pracy w korporacji przez cały listopad mówiło do pracowników warszawskich firm.
Konkurencja przy wydawaniu książki
W Polsce rocznie wydaje się tysiące książek i e-booków. Konkurencja to przede wszystkim książki w naszej tematyce, czyli w moim przypadku- podróże czy życie za granicą. Nie mam na myśli prowadzenia chorej konkurencji, bo sama kibicowałam znajomym, którzy w tym samym czasie wydali książkę „Rodzina Nomadów. Wyprawa 5 mórz” czy Olce Zagórskiej, która pisze świetne przewodniki.
Mówiąc konkurencja, mam na myśli jej świadomość, czyli wiedzę: jeśli wydajemy książkę na temat X, a ktoś wydaje coś podobnego i jest bardziej popularny- jego książka może przyćmić naszą. Z drugiej strony, jeśli ktoś wyda coś nawet ciekawszego, ale o zbliżonej tematyce może dodatkowo przyciągnąć nam czytelników, bo np. zainteresuje ich temat albo po prostu nie lubią danego autora. Efekt jest trudny do przewidzenia.
Jedna rzecz, której nie przewidziałam przy wydawaniu książki
Chociaż wiedziałam, że wydawnictwa, które wydają gazety, wydają też książki, i chociaż wiedziałam, że wiele usług w gazecie jest płatnych– nie wiedziałam, że tak trudno w niektóre miejsca się „przebić”, a często jest to niemożliwe bez nakładu finansowego. 😊
Czyli: za niektóre wywiady, wzmianki, opisy trzeba po prostu płacić. I to dużo więcej niż za reklamę na Facebooku.
Efekt sprzedażowy marketingu książki.
Moim celem było, żeby książka Opowieści z końca świata dotarła do jak największej ilości ludzi. Nie każdy musi ją kupić- może też wypożyczyć w bibliotece czy przeczytać w kawiarni np. Tu mi wolno w Warszawie. Cieszy mnie, jeśli ktoś kupi książkę i pożycza ją mamie, siostrze czy sąsiadce.
Jeśli chodzi o zwrot z inwestycji, w pierwszych dwóch, trzech miesiącach nie nastąpił. Ale ja się tego nie spodziewałam. Znam realia- nie chodzi mi o najlepsze wyniki sprzedaży, tylko te rzeczywiste. I wiem, że książka za parędziesiąt złotych może wygenerować dobry zysk, ale… najpierw musi się spłacić koszt: redakcji, korekty, druku, grafiki, reklamy, składu. Dopiero wtedy zarobi firma, a później- ja. Taki jest niezaprzeczalny fakt, z którym nie będę się kłócić.
Ile można zarobić na książce?
Najczęściej zadawane pytanie, na które ciężko udzielić jednoznacznej odpowiedzi.
Bo zarobek zależy od ilości sprzedanych książek oraz kosztu jej wydania. Jeśli za wydanie zapłacimy 12 000 złotych, a sprzedamy ją za 40 zł to nie trzeba Euklidesa, żeby obliczyć, że książka zwróci się po jakiś 300 egzemplarzach. Przy wydanych 8 000- do granicy opłacalności musimy sprzedać około 200 sztuk. Dopiero po przekroczeniu tej ilości osiągniemy zysk. Tu zdecydowanie potrzebny będzie nam porządny marketing. A pomysłów na reklamę jest o wiele więcej, jeśli mamy fajny budżet. Jednak, jeśli jednostkowy koszt książki wynosi przeszło 10 złotych, a sprzedamy go 20 czy 30 złotych drożej to łatwo obliczyć co się finansowo opłaca, a co nie. 😊 Przypominam Wam o tym w każdym wpisie, bo wiem, że historie sukcesów mogą przyćmić rzeczywistość.
Wiem, że wskazówki podane przez tych, którzy książkę wydali wydają się być łatwe do wdrożenia, to na własnej skórze przekonałam się, że czynników jest o wiele więcej, niż się spodziewałam. Dlatego, jeśli interesuje Was wydawanie książki na własną rękę, przeczytajcie koniecznie ten wpis: Jak wydać książkę? Self-publishing krok po kroku.oraz Wydanie książki samemu. Co może pójść nie tak?
Jeśli chcesz wydać książkę lub chcesz znaleźć nowe sposoby na promocję i dowiedzieć się w jaki sposób pozyskiwać czytelników i nawiązywać współprace możemy umówić się na konsultacje (w formie online). Na spotkaniu podzielę się z Tobą moim doświadczeniem, odpowiadając na nurtujące Cię pytania. TU dowiesz się więcej i umówisz na spotkanie ze mną:
Konsultacje online – dowiedz się więcej!
Do usłyszenia,
Cześć! Mam nadzieję, że podążycie moim szlakiem w podróży. Chętnie oglądam zdjęcia i filmy moich czytelników, dlatego oznaczajcie mnie w mediach społecznościowych:
Instagram: @ewelina.gac
Facebook: @wposzukiwaniukoncaswiata
Jeszcze raz gratulacje – wydanie własnej książki to ogrom pracy i potężne wyzwanie, coś o tym wiem 😉 Trzymamy kciuki za dalszą sprzedaż
Dziękuję bardzo Sylwia! I wzajemnie 🙂
Ja również gratuluję, ale przede wszystkim dziękuję! Dzięki serii o self publishingu udało mi się uporządkować to co chcę zrobić. Marketing jest najtrudniejszy i chcę zatrudnić specjalistę, ale bardzo ciężko znaleźć kogoś zaufanego (polecenia z internetu nie zawsze mnie przekonują). Może ktoś z Was ma poleconych speców do reklamy książki?
Znowu gratuluję samodzielnego wydania, a co do tekstu, ładnie zebrałaś wiele dziedzin. Najważniejsze chyba to, czego nie chciałaś. Każdy skupia się na tym, by pchać promocję jeszcze mocniej, a często zapomina się o postawieniu własnej granicy, czego później można pożałować. A słychać ten żal na grupach blogerskich co jakiś czas. Powodzenia ze sprzedażą 😉
Dzięki wielkie Rafał! Tak, ciężko postawić granicę, dlatego myślę, że lepiej to zrobić jak się zacznie promocję 😀 dziękuję i pozdrawiam serdecznie
Gratuluję wydania własnej książki! Przyznam szczerze, że nie chciałoby mi sie tyle bawić z marketingiem i raczej postawiłabym na wydawcę, który zrobi to za mnie.
Dzięki za ten wpis, bardzo konkretny i merytoryczny 🙂 Plus można się z niego wiele nauczyć, nie tylko o marketingu, ale też o realiach wydawania książek 🙂
A Twoja książka bardzo mi się podobała i jeszcze raz gratuluję jej wydania!
Jestem pewna, ze wydanie wlasnej ksiazki to wspaniale doswiadczenie. Ciesze sie, ze Ci sie udalo! Pozdrawiam serdecznie!
Bardzo interesujace. Fajnie opisałaś cały proces. Dzięki.
Znam to z wlasnej autopsi, cięzki ale przyjemny to jest pasia i to co napisałaś to prawda teraz wydaje drugą książke obie sie różnią i znowu tą droge przechodze a za nadrzu mam kolejne książki nigdy sie nie mozna podawac- prawda
Dziękuję za ten wpis 🙂 Dopiero zaczynam się odnajdywać w self publishingu. I teraz wiem jedno, że oprócz marketingu trzeba też trochę cierpliwie poczekać.
To prawda! Trzymam kciuki za powodzenie projektu 🙂
Witam.
Droga Ewelino!
Fantastycznie przeczytać Twój wpis szczególnie w kontekście marketingu. Jest to sekcja którą kocham i w której się specjalizuję. Czy moje doświadczenie w tej sekcji przełoży się na sukces wydawniczy? Raczej stawiam na dotarcie ze swoim poradnikiem i procedurami postępowania do wszystkich tych którzy lubią serwować innym marketingowe łakocie i rozsmakowywać się w viralach.
“Jak zarobić na książce której jeszcze nie napisałeś?”
Odpowiedź na to pytanie przyświeca publikacji mojego tytułu ONE MAN ARMY Człowiek Orkiestra. I tutaj chciałem Cię prosić o nieśmiałą konsultację!
Witaj serdecznie!
Zawsze możesz do mnie napisać na @ – zazwyczaj odpisuję w ciągu 2-3 dni. Chyba, że wpadnie do spamu, wtedy trochę dłuzej.
Pozdrawiam i trzymam kciuki za sukcesy!
bardzo dobry artykuł! Warto naśladować 🙂