Wymieniłam już chyba wszystkie zalety pracy w korporacji oraz pracy zdalnej na etacie. Jednak nie z samych pozytywów składa się nasze życie. Dlatego tym razem trochę obrócę kota ogonem i opowiem kilka historii, które mogą dotyczyć każdego pracownika. Nie tylko tego pracującego w rozbudowanej organizacji. Dziś będzie o tym, że nie zawsze bycie w porządku jest fair, o tym dlaczego nie chciałam wspiąć się na szczyt i o tym jak chorobowe może przysporzyć wrogów. Gotowi? Zaczynamy!
Artykuł z cyklu “Przerwa w podróży”.
Ps. Fakty są suche, dlatego przygotujcie sobie coś do popicia. Najlepiej bez cukru.
Czy warto awansować w korporacji?
Ludzie od planowania kariery zapewne powiedzieliby, że warto. Dziś się z nimi nie zgodzę, choć parę lat temu patrzyłam na takie osobistości jak na niedścignione (jeszcze) marzenie.
Nie każdy potrzebuje awansu, czy zmiany stanowiska. Mimo, że wpaja nam się z wszystkich stron, że możemy mieć wszystko, prawda jest zupełnie inna. Moim zdaniem w życiu nie mamy wystarczająco miejsca na świetną, satysfakcjonującą pracę, czas dla dzieci i rodziny, rozwój osobisty, sport, uprawiany z pasją, ogródek i psa. Owszem, możemy mieć to wszystko, ale czy będzie tam miejsce na zadowolenie, szczęście i radość? Właśnie dlatego awans nie jest dla każdego. Nie dlatego, że nie awansują kury domowe, albo szare myszki. Jeśli mamy inną pasję, rodzina jest dla nas najważniejsza, a praca zaspokaja nam tylko potrzebę finansową, to czy warto zmieniać swoje cele na takie, które są marzeniem… kogoś innego?
Doradcy, których wokół zawsze wielu
Jakiś czas temu i ja usłyszałam poradę o awansie i wspinaczce po szczeblach kariery. Miło, że ktoś się o mnie zatroszczył, dlatego podziękowałam. Co prawda, parę lat temu myslałam o takim życiu, jednak szybko mi przeszło. Każdy z nas ma własne priorytety. Jeśli są to dzieci, to dobrze. Jeśli jest to praca, to też dobrze. To tylko nasz wybór.
Ile zarabia (typowa) Ania?
I mi się zdarzyło poruszyć ten temat. W myślach, bo rozmawiać o tym absolutnie nie wolno. Wiadomo, taka klauzula poufności.
Jednak tajne dane na temat wynagrodzeń w korporacji zastanawiają chyba każdego. Myślę, że każdy kto siedział kiedyś w ciasnym boxie się nad tym zastanawiał, choćby raz. I nie jedna osoba robi to… codziennie. Dlatego jeśli tylko wypłynie sugestia, że zarabiasz więcej i nie daj Boże, do tego jesteś niezadowolona z pracy masz przechlapane. Mściwe spojrzenia koleżanek stają się codziennością. Zwłaszcza jeśli będą wiedzieć coś, czego nie wiesz Ty.
Mnie nie interesowało to za bardzo. Nie dlatego, że nie chcę zarabiać lepiej. Mam po prostu gdzieś, czy cudza wypłata jest lepsza. Kiedy patrzę na Grażynkę, nie widzę niczego, czego mogłabym jej pozazdrościć. Ani figury, choć po trzech ciążach może i chciałabym tak wyglądać. Ani męża, bo nie przedstawiłabym go własnemu ojcu. Dlatego też nie zazdroszczę jej wypłaty, choćby była wyższa od mojej pięciokrotnie.
Uwaga! Tej historii byłam tylko obserwatorem. Przecież nikomu nie mówię ile zarabiam.
Czy bycie fair jest w porządku?
„Czy zostaniesz dłużej w pracy?” albo: „Mogłabyś popracować w weekend?” to standardowe pytania na które ciężko jest odpowiedzieć stanowczo i krótko: „NIE”.
Sama uważałam się za super-asertywną osobę, aż do momentu, w którym… dostrzegłam, że w pracy ciężko znaleźć większego frajera ? Bo 15 minut dłużej to niby nie wiele. Nadgodziny to tylko kilka razy w miesiącu. Przecież pracuję z domu.
Z tyłu głowy kołota się delikatny nasisk społeczeństwa: jeśli mamy za to zapłacone, to już w ogóle nie powinniśmy narzekać. Wisienką na torcie jest powszechnie znane hasło „Muszę być w porządku wobec swojej firmy/ szefa/ czy kolegów”. Z opowieści wiem, że takie osoby najczęściej trafiają się u psychologa. Nie zachęcam nikogo do narzekania, roszczeniowości. Zachęcam za to do bycia w porządku. Wobec siebie.
Na chorobowym w korporacji
Powiem Wam, że ciężej jest mi znaleźć osoby, które były ostatnio na chorobowym, niż te, które chorobowego odmówiły. Takie mamy czasy. W pracy nie ma kto nas zastąpić, nawał obowiązków jest nieziemski i ciężko będzie nadgonić, a my nie chcemy komuś przysparzać dodatkowej roboty. To trzy najczęściej spotykane argumenty dlaczego ktoś nie poszedł na chorobowe. I ja je stosowałam w przewlekłej gorączce, przeziębieniu i nerwicy.
Bo to te trzy rzeczy najczęściej się przeplatały w moim życiu przez ostatnie dwa lata. Nie powiem, najciężej pracuje się kiedy czujemy, że już nie damy rady. Nie ból gardła jest przeszkodą, a organizm, który każe zwolnić. Nie tylko dlatego, że praca jest stresująca. Bo oprócz pracy mamy też własne życie.
Powrót z chorobowego
Jak już wrócimy z chorobowego to reakcje są różne. Moja szefowa była naprawdę w porządku, ale od części współpracownic było czuć niezłym chłodem. Kiedy cos u mnie nie działało, nikt nie miał czasu mi pomóc, bo akurat wychodził z pracy przez kolejne 3 godziny. Wsparcie potrafiło przyjść jedynie po… skardze.
W przypadku stresu możemy sobie mówić, że to się zmieni, że pomoże nowa dieta, pójście do psychologa, relaks w ogrodzie, zmiana stylu… myślenia. Mówiłam to i sobie i próbowałam wszystkiego przez ostatnie pół roku i powiem Wam, że tylko wyeliminowanie czynnika, który nas obciąża jest właściwym rozwiązaniem. Reszta może nas jedynie wspomóc.
Ps. W tym całym natłoku wydarzeń niełatwo o bliską osobę, która wspomoże dobrym słowem, wysłucha i do tego skomentuje szczerze nasze zachowanie. Ja mam to szczęście.
Buziaki,
Cześć! Mam nadzieję, że podążycie moim szlakiem w podróży. Chętnie oglądam zdjęcia i filmy moich czytelników, dlatego oznaczajcie mnie w mediach społecznościowych:
Instagram: @ewelina.gac
Facebook: @wposzukiwaniukoncaswiata
wygląda jakbyś miała jakiś problem z korporacjami….. Moje kolezanki chwalą taką prace:) Ja nie wiem bo mam 5 dzieci i siedze w domu ?
Kochana, pisałam już o plusach pracy w korporacji- zapraszam do ww. linku. 🙂
Mnie jeszcze przymus pracy nie dotknął, a jak dotknie – wielkiej możliwości awansu nie będzie, co najwyżej podniosę sobie stopień naukowy ? Jednak szpital można nazwać korporacją, a chorobowym nie ma czasem mowy… Najbardziej boję się chyba stresu, ale mam nadzieję, że uda mi się z nim walczyć, albo go po prostu oswoić.
Kochana, życzę Ci powodzenia w pracy zawodowej. A póki co, ciesz się wolnym życiem. Uściski!
Sama pracuje w firmie gdzie podobne zachowania się zdarzają, osobiście korzystam z chorobowego i staram się nie zastanawiać co ktoś o mnie myśli bo skoro jestem chora to mam prawo do odpoczynku, to lepsze aniżeli siedzieć w firmie i zarażać innych jak to robili niektórzy u mnie w pracy, aż doszło do tego że pół firmy było rozłożonej.
Zgadzam się!
Ciekawie ugryziony temat, korpo to specyficzne miejsce i warunki pracy. ?
A coś tam ludzi ciągnie (w tym mnie…).
Ten etap mam juz za soba. To prawdziwy wyscig szczurow. Czasami lepiej mniej zarabiac i miec swiety spokoj.
Dlatego nawet nie myślę o pracy w korpo!
Ciekawy wpis i w dodatku “z mojej bajki”. Sporo wątków poruszyłaś w jednym wpisie. Wyczuwam sporo negatywnych doświadczeń (lub po prostu przekonań) w związku z pracą w korporacji.
Sam przez wiele lat pracowałem w korporacji i jestem typowym przykładem osoby, która wspinała się po szczeblach kariery. Regularnie co 2 lata jakiś awans. Doświadczyłem pracy jako sprzedawca i jako dyrektor sprzedaży czy HR.
I nie do końca zgodę się z postawioną w tym wpisie tezę. A przynajmniej nie podchodziłbym do tematu tak “czarno-biało”. No chyba, że to są Twoje doświadczenia i tylko o nich piszesz, to ok, ale odbieram ten wpis inaczej.
Praca w korporacji ma swoje ciemne i jasne strony. Osobiście mam przekonanie (wynikające z doświadczeń), że warto awansować i warto dawać z siebie więcej, niż oczekują. Dzięki temu wiele się nauczyłem i sporo zyskałem (również materialnie). Ale też przyszedł taki moment, w którym uznałem, że już mi to nie pasuje, kiedy pewne rzeczy zaczęły mi doskwierać, pomimo, że żyłem trochę w “złotej klatce”. I postanowiłem odejść. I to dwa razy z tej samej firmy. ?
Dziś prowadzę własną firmę i pracuję więcej niż wtedy, ale jestem mniej zmęczony, przepracowany i mam więcej czasu dla siebie. Zarabiam póki co mniej, niż wtedy, ale jestem bardziej szczęśliwy. Mam więcej na głowie, ale jestem mniej zestresowany. Nikt mi nie mówi co i jak mam robić a popełniam mniej błędów niż kiedyś…
Gdyby jednak nie praca w korporacji, nie byłbym dzisiaj w miejscu w którym jestem.
Uważam jednak, że praca w korporacji nie jest dla każdego. I nie każda korporacja jest taka sama. Tak samo, jak nie dla każdego jest bycie freelancerem czy prowadzenie własnej firmy.
To moje skromne zdanie. ?
Cześć Mariusz,
no pewnie, że ma plusy, tyle, że je zestawiłam w poprzednim wpisie. Mam bardzo podobne odczucia co do Twoich- sprawy materialne, złota klatka itd. Ale tak jak i Ty, czuję, że czas odpocząć.
Ps. Fajnie się Ciebie czyta. Wpadnę do Ciebie na dniach.
Możemy sobie podać ręce, bo mamy bardzo podobne spojrzenie na świat. Fajnie, że nie wszyscy gonią tylko za pieniędzmi.
Bardzo fajnie! pozdrowienia 🙂
Dobrze wiedzieć! ? Moja kuzynka pracowała w korporacji, ale stwierdziła, że to zdecydowanie nie dla niej.. Wiele osób ma podobne zdanie. Chyba trzeba po prostu lubić ten styl życia.
Chyba tak 🙂
Kiedyś, dawno, dawno pracowałam w korporacji, ale dopiero teraz na swoim od 20 lat wiem, że praca to przyjemnośc.
Zgadzam się! Tak jakoś przyjemniej, choć niekoniecznie łatwiej.
Dla mnie sprawa jest prosta: jestem chora, to nie przychodzę do biura. Jestem w stanie – pracuję zdalnie. Nie jestem w stanie – idę na chorobowe. I nie jest to z mojej strony nic złego, bo prawo do tego daje mi kodeks pracy. Tak samo, jak do urlopu czy wyjścia z pracy po 8 godzinach ? A jak ktoś ma pretensje, to niech się sam idzie leczyć, ale na głowę – ja tylko korzystam ze swoich praw.
Ta „klauzula poufności” w kwestii wynagrodzeń to też trochę słaba sprawa – moim zdaniem nie powinno być takich zakazów. Kiedy tak ważna kwestia jak wynagrodzenie nie jest jawna, daje to dość spore pole do nadużyć dla pracodawcy – i pewnie niejednokrotnie okazuje się, że ktoś pracujący od nas gorzej zarabia więcej, bo był bardziej bezczelny w negocjacjach. Tyle tylko, że nie wiemy tego na 100% ?
Z awansem – faktycznie, idzie za nim prestiż, większe pieniądze… ale też i chory natłok obowiązków. Jak tak sobie obserwuję, to zbyt często wyższe stanowisko oznacza bycie w pracy przez niemal 24/7. Nawet po godzinach. Nawet w weekend. Nawet podczas urlopu.
I zwróciłabym uwagę na jeszcze jedną kwestię, o której wspominałam dziś u siebie na blogu: to, że często właśnie takie duże korporacje sprawdzają social media kandydatów i pracowników, i nawet rozliczają ich z tego, co oni tam napisali. Januszom biznesu z małych firemek rzadziej to wpada do głowy niż wielkim zagranicznym korpo, a to moim zdaniem jest dość niezdrowy przejaw kontroli.
Kochana świetnie napisane. Co do social mediów, ciężko się nie zgodzić, że czasem dyskryminują one pracownika. Czasem, ktoś coś przeoczy i wychodzi różnie. Prawda jest taka, że każde słowo może być użyte przeciw nam, dlatego większość ludzi woli zachować (social-mediowe) milczenie 😀 uściski!
Kilkanaście lat pracowałam w korporacjach, lepszych, gorszych, od jednych uciekałam z bólem głowy, do innych chętnie wstawałam rano, tak wiele zależy od ludzi, bo nawet jeśli napięty na maksa terminarz, kiedy towarzystwo komunikatywne, wiele można zdziałać.
Też myślę, że towarzystwo to często klucz do sukcesu 🙂
Ja wychodzę z założenia, że praca nie jest sensem mojego życia, ma służyć temu, aby moje życie utrzymywało się na pewnym poziomie oraz ma mi pozwolić ciekawie spędzać czas wolny. Bywało już tak, że tego czasu wolnego nie miałam – i nigdy więcej się na to nie zdecyduję. Jeśli praca ma mnie ograniczać – to czemu ma tak naprawdę służyć? Oczywiście jeśli ktoś odnajduje się w takich miejscach – to życzę szczęścia i spełnienia. Pewnie młodsi ode mnie patrzą na świat w inny sposób. A może po prostu nie wiedzą, że można inaczej?
Pani Krystyno, ciężko się nie zgodzić. Myślę, że my, młodsi ludzie nie do końca wiemy jak wyglądać powinna praca- bo jeśli zobaczymy raz złe nawyki, to kolejny raz czasem boimy się zaryzykować. Pozdrawiam!
Pod tym wzglendem korporacje nie mają zbyt dobrego PR. Słyszałam o tych rzeczach o których piszesz ?
Sama ze swojego doświadczenia wiem, że asertywność to podstawa. Jak się jest za dobrym to niestety ludzie w firmie to wykorzystują, a z czasem jest coraz gorzej. Nie wyobrażam sobie chyba siebie w korporacji. ? Pozdrawiam ?
Z czasem jest coraz gorzej- to doskonałe podsumowanie.
Czasem różnica w zarobkach pomiędzy team leaderem, a zwykłym pracownikiem nawet nie jest warta świeczki. To samo przychodzenie do pracy jak ktoś jest chory. Ciekawy temat! 😉
Tak, a nawet czasem ten team leader zarabia tyle samo! To mnie nie przestanie zaskakiwać.