Dolny Śląsk i Opolszczyzna kryją wiele tajemnic. Jedna z nich znajduje się w Lesie Lubszańskim, choć tak naprawdę zaczyna się pod kilkanaście kilometrów dalej, pomiędzy Laskowicami Oławskim a Jelczem. To tam, w trakcie II Wojny Światowej powstały zakłady zbrojeniowe Bertha Werk, a przez 21 kilometrów w kierunku Brzegu, przez las ciągnął się kompleks strzelnicy.
Bertha Werk to część koncernu Kruppa, który swoje fabryki posiadał w wielu miejscach na świecie. Dziś ich pozostałości można szukać m.in. na Ziemi Lubuskiej, ale też na skraju województwa opolskiego i dolnośląskiego. Warto wiedzieć, że dzisiejszy ThyssenKrupp AG powstał z połączenia Friedrich Krupp AG Hoesch-Krupp z Thyssen AG.
Rzut historyczny
Krupp AG w XX wieku należał do największych firm zbrojeniowych na świecie. Już wtedy produkował uzbrojenie dla kilkudziesięciu państw (ponad 50). Zacznę od tego, że wśród nowych zakładów zbudowanych przez Kruppa do użytku podczas II wojny światowej była Bertha Werk. Nazwana na cześć jego córki, Berthy (wg. niektórych, matki- zależy z której strony spojrzeć). Poza tym, pracownicy nazwali 42-centymetrową haubicę „Dicke Bertha”. A dzięki dziennikarzom alianckim „Big Bertha” stała się nazwą każdej niemieckiej broni dalekiego zasięgu.
Tajemnicza fabryka pod Jelczem
Zakład zbrojeniowy Bertha Werk powstał w 1943 roku, a niecały rok wcześniej Hitler wydał zgodę Alfriedowi Krupp von Bohlen und Halbach na budowę fabryki właśnie w okolicy Jelcza. Miejsce zakładu zostało wybrane w miejscu nieprzypadkowym, stosunkowo niedaleko Wrocławia, ale daleko od zasięgu bombowców.
Aby powstała fabryka, przy jego powstaniu pracowali więźniowie z obozu pracy w Ratowicach- różnej narodowości, w tym polskiej. Poza tym, na terenie Jelcza zbudowano kompleks baraków szpitalnych oraz osiedle dla pracowników. Została zbudowana atrapa fabryki, parę kilometrów od tej prawdziwej, aby bomby spadały na nią, nie na tą prawdziwą. Co ciekawe, osiedle i prawie wszystkie bunkry i ukrycia przeciwlotnicze zostało zlikwidowane w latach 80. XX w.
Na fabrykę składało się sześć hal o powierzchni 40 000 m2. Według różnych źródeł pracowało tam 12 tysięcy pracowników, przy czym połowa przymusowo, między innymi z filii obozu Gross Rosen w Miłoszycach. Co produkowali? Najpewniejsze są haubice kalibru 125 mm, ale to nie wszystko. Znalazłam różne opinie i źródła. Poza haubicami najczęściej mówi się o armatach przeciwlotniczych, wannach czołgowych, działach (lub samych lufach dział) okrętowych, czy wyrzutniach torpedowych. Niestety, tak jak w przypadku wielu innych miejsc z okresu II Wojny Światowej, więcej tu domysłów niż dokumentacji i faktów.
W marcu 1952 roku na terenie fabryki Bertha Werke swoją działalność zaczęło przedsiębiorstwo, które w późniejszych latach produkowało autobusy i samochody ciężarowe Jelcz.
Położenie fabryki, strzelnicy i bunkrów koło Oławy/ Brzegu
Poza fabryką Bertha Werke, istniał kompleks, a raczej poligon artyleryjski w którym można było testować wyprodukowaną broń. Kompleks zaczyna się pod Jelczem i kończy prawie pod Brzegiem. W skład strzelnicy wchodziło wiele elementów, zaczynając od bunkrów obserwacyjnych, przez schrony, wieże obserwacyjne, magazyny, tory kolejki czy kulochwyt. Bunkry (bunkierki) prawdopodobnie stworzone zostały dla załóg obserwujących lub też poszukujących pocisków i niewypałów wystrzeliwanych ze strzelnicy.
Poza tym, na obszarze 21 kilometrów można zobaczyć również słupki odmierzające odległość od strzelnicy. Położone są co 500 metrów i oddalone od stanowisk strzeleckich o 200 metrów. Poza tym, niektórzy mówią o lotnisku. Dziś nie ma po nim zbyt wielu śladów, zwłaszcza, że mowa o lotnisku polowym. Niemniej, ta teoria wydaje się być prawdziwa.
Poszczególne elementy można odnaleźć wg. różnych forów, ale też starych map, czy na mapach online tak jak mapy.cz czy google. Słyszałam, że można do nich trafić przez geocatching. Jeszcze nie używałam tej aplikacji, więc ciężko mi powiedzieć- używałam jedynie map online. Im bliżej Jelcza, tym więcej elementów- kulochwyt i wieża obserwacyjna (położona w oddziale leśnym nr 105) położone są naprawdę blisko siebie. Jest sześć bunkrów, ale nie dotarłam jeszcze do wszystkich. Niemniej, udało mi się trafić do tego oznaczonego jako 5 ponoć ciężki do odnalezienia (położony w oddziale 232.) Jest położony w gęstwinie drzew, więc latem na pewno niełatwo go zobaczyć.
Legendy i opowieści o podziemnych skarbach w Jelczu
Jak w przypadku wielu nieodkrytych miejsc, zwłaszcza tym na Dolnym Śląsku można usłyszeć o legendach. Bertha Werke poza opowieściami związanymi z fabryką i produkcją, ma jeszcze co najmniej jedną, oczywiście związaną z podziemnym skarbem.
Pod fabryką istniały (i istnieją nadal) podziemne tunele. Jedna z hal fabrycznych miała służyć jako miejsce do przechowywania skarbów, przeróżnych cennych rzeczy. Magazyn był ściśle strzeżony i funkcjonował co najmniej do 1944 roku, znajdowały się w nim przedmioty Niemców, niemieckich instytucji oraz zrabowane w krajach podbitych przez Niemcy. Przed zakończeniem wojny, skarby zostały wywiezione. Czy wszystkie? Tego nikt nie był pewien, więc w latach 80 prowadzono wielkie poszukiwania skarbów przez służby specjalne, jednak część tuneli została zalana i prawdopodobnie niczego nie odnaleziono.
Jaka jest prawda? Poszlaki i historie świadków świadczą o tym, że tajemniczy magazyn rzeczywiście istniał. Jednak moim zdaniem są małe szanse na odkrycie sekretów, jeśli cenne przedmioty zostały wywiezione, a dokumentacja zniszczona.
Rozważania na sam koniec
Jak wiele dużych, niemieckich firm w latach 1939–1945, koncern Kruppa wykorzystywał pracę więźniów obozów koncentracyjnych, jeńców wojennych oraz robotników przymusowych. W czasach II WŚ zatrudniał ponad 250 000 ludzi, jednak ciężko oszacować, ile osób pracowało pod przymusem. Pod koniec wojny pracowało w zakładach 70 000 cudzoziemców i 23 000 jeńców wojennych.
Zagłębiając się w historię, z jednej strony czytamy, że Bertha Krupp zajmowała się przede wszystkim programem pomocy społecznej, z drugiej, że warunki pracy spowodowały śmierć ponad 19 000 osób (we wszystkich zakładach). Poza tym, zatrudniali więźniów obozów koncentracyjnych, jeńców wojennych oraz robotników przymusowych.
Możemy dowiedzieć się, że Alfried Krupp von Bohlen und Halbach (czyli syn Berty, bo mąż był chory i nie mógł stawić się przed sądem) został skazany na 12 lat pozbawienia wolności oraz konfiskatę całego majątku. Zmarł w 1967 roku, ale z więzienia wyszedł po kilku latach, a dokładniej mówiąc w 1951, za pomocą Republiki Federalnej Niemiec.
Poszukujących tajemnic z czasów II Wojny Światowej jest wielu. W tracie podróży po Polsce udało mi się dowiedzieć, że Krupp produkował stalowe bunkry w dzisiejszym Międzyrzeckim Rejonie Umocnionym (w innej fabryce, w wojeódtwie lubuskim). Choćby po nich można ocenić, że ówczesna technologia stanowiła potęgę, której prawdopodobnie by nie było gdyby nie wojna i niewolnicza praca tysięcy ludzi.
Więcej historycznych opowieści znajdziesz w tym wpisie: Kombinat DAG Alfred Nobel czyli fabryka amunicji w Krzystkowicach
Cześć! Mam nadzieję, że podążycie moim szlakiem w podróży. Chętnie oglądam zdjęcia i filmy moich czytelników, dlatego oznaczajcie mnie w mediach społecznościowych:
Instagram: @ewelina.gac
Facebook: @wposzukiwaniukoncaswiata
NIemcy zawsze mieli rozmach do zabijania innych ludzi tak samo jak rosjanie. To też nie jest tak, ze skończyła się wojna i ich tryb pracy umysłowej z nazisty zmienił się na niemiecki już normalny. Procesy norymberskie były tylko teatrzykiem dla mas – ukarano tam kilku ludzi a wielu lub ba nawet większość nigdy nie poniosła kary. Przecież naziści siedzieli w rządzie niemiec i niemieckich krajowych fabrykach do nawet lat 80 – potem już nie bo byli za starzy. Ale ich myśli i idee nigdy nie przestały istnieć i żyją tylko dostosowane do nowych czasów i nowych rozwiązań. Niemcy zawsze dobrze planowali i myśleli rozwojowo choć brutalnie – dlatego powstawały takie kompleksy. Polska by tam co najwyżej zrobiła kapliczkę leśną.
Jak ty wynajdujesz takie ciekawostki 😀 kolejny mega interesujący tekst
Dzięki serdeczne! To moja pasja 😀