
Kochani, tą jesienno-zimową porą najczęściej wracam wspomnieniami do moich Erasmusowych wyjazdów. Własnie grudniu zwykle już wiedziałam gdzie będę mieszkać od lutego, a planowanie zaczynałam od tego gdzie wybiorę się w najbliższych miesiącach, żeby wiedzieć co powinnam ze sobą zabrać z Polski. Pisałam już o tym dlaczego warto wyjechać, jak wygląda finansowanie programu, czy nawet życie w akademiku. Tym razem poruszę nieco przyjemniejszy temat Erasmusa, czyli… podróżowanie.
Statystycznie rzecz biorąc, na Erasmusie odkrywamy więcej i częściej niż studiując w Polsce. Powodów jest wiele, ale po pierwsze do tego zachęca atmosfera, bo podróżuje praktycznie każdy. Zazwyczaj są to inne wycieczki, niż te wakacyjne, najczęściej organizujemy je albo z nowymi przyjaciółmi, albo z nieznaną grupą ludzi. Czy będzie to piknik w parku, wyjazd za miasto czy podbicie stolicy, tu pewni jesteśmy jednego: wydarzyć może się coś nieoczekiwanego. Coś, co wspominać będziemy przez długi, długi czas. Jako, że jestem w dość sentymentalnym nastroju, wrócę do moich Erasmusowych podróży.
Wyjazd nr 1, czyli nadmorskie Mersin w Turcji
Erasmus w Turcji to po pierwsze zetknięcie się z inną kulturą, religią i ludźmi. Możemy się wiele dowiedzieć nie tylko o tym jakie są zwyczaje na Bliskim Wschodzie, ale też zaobserwować, że równie mocno celebrujemy swoje tradycje i nie tak wiele nas dzieli, co łączy. Po Turcji nie podróżowałam tak dużo, jakbym chciała, ale udało mi się zwiedzić część ważnych dla mnie atrakcji: Ankarę, Efez, Giazantep, czy Pamukkale. Co do zwiedzania atrakcji w Mersin i jego okolicach: tu autobus dojeżdża do praktycznie wszystkich ciekawych miejsc, więc wypady bez samochodu to nic skomplikowanego.
Wyjazd nr 2, czyli Patras na Półwyspie Peloponez
Istnieje pogłoska, że Erasmusi więcej podróżują, niż się uczą. I tak było w moim przypadku, bo zajęcia na wydziale ekonomicznym składały się jedynie z projektów. Dzięki temu kwiecień kojarzy mi się romantycznymi podróżami, kiedy bilety wzdłuż Grecji były zaskakująco niedrogie, a dobry nocleg kosztował połowę tego co w sezonie. Wiem już, że w maju pogoda na Cyprze rozpieszcza na tyle, że wracam tam w 2018. Poza podróżami, moje dni wyglądały typowo grecko: poranna kawa z dziewczynami, trwająca często do południa, zawsze grecki obiad i kolejna kawa… 🙂
Wyjazd nr 3, czyli Praga, oczywiście ta czeska
Studiowanie w Pradze, która znajduje się jakieś cztery godziny od mojego domu okazało się strzałem w dziesiątkę. Nie dość, samo miasto można zwiedzać miesiącami, to zamki w Czechach były moim głównym celem. W Czechach pierwszym wyzwaniem okazało się nauczenie słów zwanych fałszywymi przyjaciółmi, tj. wyrazów, które zarówno w języku polskim, jak i czeskim przybierają bardzo podobne lub takie samo brzmienie, a znaczą coś zupełnie odwrotnego, np.
polska truskawka to po czesku jahoda,
polska jagoda to po czesku borůvka,
a polska borówka czeska brusinka.
Tak, tak wróciłabym na Erasmusa choćby zaraz. Najlepiej do południowej Hiszpanii (lub na którąś kanaryjską wyspę), albo do Włoch. A wy gdzie najchętniej wyjechalibyście na kolejne pół roku, gdybyście mieli taką możliwość? Macie jakieś swoje upatrzone miejsca, czy raczej szukalibyście inspiracji na stronach o najlepszych miastach na Erasmusa?
Cześć! Mam nadzieję, że podążycie moim szlakiem w podróży. Chętnie oglądam zdjęcia i filmy moich czytelników, dlatego oznaczajcie mnie w mediach społecznościowych:
Instagram: @ewelina.gac
Facebook: @wposzukiwaniukoncaswiata
Noclegi znajdziesz na booking.com
Fajnie popatrzeć na ciepłe widoki i pomarzyć o słońcu i plaży… lubię tu zaglądać po odrobinę słońca i piękne zdjęcia ?
Dziękuję pięknie Beatko 🙂 pozdrowienia i uściski!
Miałam koleżanki na erazmusie z Turcji i własnie zachwycało mnie to, jak dużo podróżują po Europie ?
Z pewnością były to ciekawe przygody 🙂 pozdrowienia!
Bardzo żałuję, że nie skorzystałam z takiej możliwości i nie pojechałam na Erasmusa
Dokładnie, wielu ludzi tak mówi po studiach… dlatego też skorzystałam 🙂
Zazdroszczę ? ja nigdy nie miałam odwagi zostawić wszystko i wszystkich, mimo że na kilka miesięcy ? teraz tego żałuję, bo to mogła być niesamowita przygoda – taka jak Twoje ?
Właśnie na te kilka miesięcy zawsze łatwiej, niż na czas nieokreślony (przynajmniej dla mnie). Dziękuję za miłe słowa i pozdrawiam 🙂
Też wspominam Erasmusa jako okres świetnych podróży i odkrywania pięknych zakątków. Ja zaliczyłam między innymi Pireneje, Lourdes i Carcassonne. Do tej pory to wspominam ?
Fajnie słyszeć, że miałaś podobnie 🙂 Pozdrowienia i uściski!!
Wow, ale Ci zazdroszczę takie wspaniałego Erasmusa. Sama byłam we Włoszech, ale nie za dużo wtedy podróżowałam. Siedziałam w akademiku i wciąż się uczyłam ?
Takie rzeczy słyszałam o Erasmusach we Włoszech i może los tak chciał, żebym za wiele nie musiała siedzieć nad książkami…? Buziaki, Agnieszko!
W życiu każdego Erasmusa podróże są ważne, dlatego fajnie wybrać miejsce, z którego łatwo się wydostać. Hiszpańska Galisja, chociaż piękna, to jest fatalnie skomunikowana. Po regionie bez auta zbyt dużo się nie pojeździ, a wyjazd do innej części Hiszpanii to prawdziwa wyprawa. Jest za to parę innych zalet.
Dzięki wielkie za świetną wskazówkę. To prawda, że z komunikacją w różnych miejscach bywa po prostu… różnie. Pozdrowienia 😉
Ja właśnie bardzo żałuję, że nie wyjechałam w czasie studiów na Erasmusa. Marzyły mi się Włochy, w sumie miałam przyjemność zwiedzić wiele w tym kraju, ale myślę że studiując tam i mieszkając przynajmniej pół roku, to jednak byłoby to zupełnie inne doświadczenie.
Też mi się tak wydaje, bo zawsze zostaje tam więcej wspomnień i te Erasmusowe miejsca wydają się być jakby “częścią nas”. Jedna mimo wszystko już ten czas za mną 🙂
Przez te borówki i jagody można nieźle poplątać sobie myśli ? Zamawiając coś w restauracji pewnie bym się pogubiła, chociaż pamięć mam niezłą ? Piękne zdjęcia!
Wesołych Świąt ?
Dziękuję pięknie za miłe słowa! Co do czeskich słówek, zgadzam się! 😀 Wesołych Świąt <3
Teraz też można coś jeszcze wykombinować 🙂 tak mi się wydaje.
Wszystkie trzy kierunki bardzo pozytywne. Fajnie, że teraz są takie możliwości. Jak ja studiowałem, to nawet paszportu nie miałem, bo granica zamknięta.
Dokładnie, świetnie, że są teraz takie możliwości. Dzięki takim programom możemy nieco “zrewidować” nasze poglądy o codzienności, życiu. Pozdrowienia, Przemku 🙂
Ja byłam na stypendium naukowym w Laponii i miałam kierunek reportersko- podróżniczy :). Dzięki temu odkryłam najpiękniejsze zakątki na północy Szwecji. Stamtąd też, w ramach projektu naukowego poleciałam na Islandię i popłynęłam do Finlandii, bo wygrałam bilety na rejs.
Świetne przygody! Uwielbiam takie “zbiegi okoliczności”, które moim zdaniem są po prostu nam przeznaczone. Pozdrowienia i Szczęśliwego Nowego Roku!
Energiczny post. Szkoda, że czasy studenckie i możliwość wyjazdu na Ersamusa mam już za sobą…
Dokładnie!
Świetna baza wypadowa 🙂 zwłaszcza, że w moim przypadku do granicy z Litwą jest jakieś 10 godzin. Pozdrowienia!
Na Erasmusa polecam Malagę albo jeszcze dalej… Cádiz! Przepiękne miasteczko, otoczone wodą… Coś jak polski Hel ?
Muszę odwiedzić, choć niekoniecznie na Erasmusa 🙂