KIEDY WIESZ, ŻE ZOSTAŁO CI NIEWIELE (w podziękowaniu dla lekarzy)

Wielu z nas lubi oglądać te wszystkie filmy o tym, że komuś zostało 100 dni życia i spełnia wszystkie swoje marzenia. Albo o miłości w śmiertelnej chorobie. O podróży na koniec świata z nieuleczalną chorobą. Te filmy poruszają wszystkie zmysły, a my wypłakujemy sobie oczy, myśląc, że to motywujące.

Co za bzdura!

30 listopada, w Andrzejki

Pojechałam do szpitala zobaczyć się z bliską osobą. Przenieśli ją z jednego miejsca do drugiego.

Tego dnia okazało się, że jest to niemożliwe, jest kompletny zakaz odwiedzin. Byłam w szoku!

Ta osoba jest nosicielką śmiertelnej bakterii, która nie reaguje na antybiotyki”.- usłyszałam,

Dowiedziałam się, że prawdopodobnie nigdy nie wyzdrowieje, a kiedy pogorszy się jej odporność prawdopodobnie umrze. Zabroniono mi kontaktu, potrzebna była natychmiastowa izolacja. Jak to? Przecież my spotykałyśmy się przez ten rok, choć było wiadomo, że jest chora. Okazało się, że i ja mogę być nosicielką tej groźnej bakterii. Muszę zrobić badania.

Wróciłam do domu.

A jeśli umrę?

Nie wiedziałam co myśleć, bo z jednej strony wiedziałam, że nie zobaczę bliskiej mi osoby, którą kocham. Z drugiej, miałam nadzieję. Z trzeciej, myślałam czy aby ja jestem zdrowa i czy w ogóle będę mogła się z kimś spotykać… do końca swojego życia.

Reklama

Zatrzymał mi się świat, tak krótko mówiąc.

Leżąc w łóżku

Nie miałam na nic ochoty.  W poniedziałek zadzwoniłam do innego lekarza z tego samego szpitala dowiedzieć się o co chodzi:

„Proszę Pani, nie ma żadnego zagrożenia! To tymczasowe zabezpieczenie. Pani nie musi robić żadnych badań. Z nią wszystko w porządku, niech się Pani nie martwi! Za tydzień, dwa się spotkacie”.

– Naprawdę?- spytałam.

– Tak, do zobaczenia kiedyś tam.

Zamilkłam.

Do kiedyś tam? Czy ktoś ma tu rozdwojenie jaźni? Pomijając profesjonalizm czy też jego brak chciałabym zwrócić uwagę na jedną kwestię. Ważmy słowa. One naprawdę mają moc. Mnie nadużycie słów kosztowało wiele: nerwów, łez i przemyśleń co ma sens w moim życiu.

A co do spełniania marzeń w śmiertelnej chorobie, na pewno lepiej wygląda to w filmach aniżeli w rzeczywistości. Dla mnie perspektywa, że zostało mi mniej życia była po prostu demotywująca.

Sprawdź również:  Powrót z emigracji. Dwa lata po- czy żałuję?

Ściskam,

Reklama


Cześć! Mam nadzieję, że podążycie moim szlakiem w podróży. Chętnie oglądam zdjęcia i filmy moich czytelników, dlatego oznaczajcie mnie w mediach społecznościowych:

Instagram: @ewelina.gac

Facebook: @wposzukiwaniukoncaswiata

Noclegi znajdziesz na booking.com


ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj